Fakt, w Lubinie bramka dla Legii mogła paść trzykrotnie: po tym jak Martins Ekwueme niefortunnie wybijał piłkę i trafił w poprzeczkę, po tym jak zderzyli się stoperzy Zagłębia z ostrego kąta strzelał Michał Kucharczyk i wreszcie wspaniałomyślny Mouhamadou Traore podał rękę Legii ofiarowując jej rzut karny (za niepotrzebne zagranie ręką). Żadnej z wymienionych sytuacji nie wypracowała Legia. Owszem, chłopaki Macieja Skorży potrafią atakować, utrzymywać się przy piłce. Problem w tym, że ze stwarzaniem zagrożenia mordują się niesamowicie. Z ich gry dużo dymu, a mało ognia. Takesure Chinyama zmaga się z plagą kontuzji, Bruno Mezenga jest niewidoczny, albo na ławce, Cabral tylko dobrze się zapowiadał, ale nic poza tym. Manu po niezłym początku sezonu tonie w ligowej szarzyźnie. Ivica Vrdoljak pokazał, że umie strzelać karne, ale to nie czyni go jeszcze wartym milion euro. Miał być wstrząs, a jest pląs Wyrzucenie trójki piłkarzy (Macieja Iwańskiego, Jakuba Wawrzyniaka plus kuriozalne odsunięcie Bogu ducha winnego Piotra Gizy) miało wywołać efekt wstrząsu. Wywołało, ale efekt pląsu na murawie stadionu "Miedziowych". Co ciekawe, piłkarzami Legii próbuje wstrząsnąć nie tylko klub i sztab trenerski, ale też kibice, którzy na koniec kulturalnego dopingu w Lubinie przed starciem Legia - Lech swoim "pupilom" krzyknęli: "Jak nie wygracie, to wp... po meczu macie". Co ciekawe, zagraniczni piłkarze nie wiedzieli, że to co śpiewają trybuny to nie gromkie "Dziękujemy!", tylko coś zgoła przeciwnego, więc bili kibicom brawa. Zaniechali, gdy dopiero Polacy z Legii wytłumaczyli im, co w trawie piszczy? Wystarczyło dogadać się z Grosikiem i Wtorkiem Pewne jest jedno: Legia już gorzej grać nie może. Ale do przełamywania fatalnej serii trzech porażek z rzędu moment wybrała sobie kiepski. Lech Poznań na każdej pozycji wygląda solidniej. Ewentualna porażka z "Kolejorzem" może oznaczać przedwczesny koniec przygody z Legią trenera Skorży. Często kłopoty w klubach biorą się ze zwykłych ludzkich nieporozumień. Jak wyglądałaby dzisiaj Legia, gdyby tak jak Michał Probierz potrafiła dotrzeć do Kamila Grosickiego, albo gdyby Maciej Skorża zaufał Andrzejowi Niedzielanowi, tak jak zrobili to Marcin Sasal w Koronie, czy Waldemar Fornalik w Ruchu? Często stawia się na równi kłopoty Wisły z tymi, jakie ma Legia. Dla mnie to sytuacje nieporównywalne. Choćby dlatego, że gdy Skorża miał komfort, bo od 10 czerwca miał skompletowany zespół i sam go przygotował jak chciał, podczas gdy Robert Maaskant musi pracować na tym, co mu nasprowadzał skaut Zdzisław Kapka, a przygotował Henryk Kasperczak. Holender pracuje w Krakowie o wiele krócej, niż Skorża w Warszawie, a już "Biała Gwiazda" atakuje z rozmachem i stwarza zagrożenie dla bramki rywala. Fakt, nie potrafi też niwelować zagrożenia pod własną bramką, ale nie mogło być inaczej, skoro pozbyła się w jednym oknie transferowym sześciu defensorów. Zgryz asystenta Leo, zacięło się Tarasiowi Gorąco ma również trener Rafał Ulatowski, który po każdej kolejnej porażce czuje samotność, niczym maratończyk na 35. kilometrze. Cracovia tak fatalnej serii nie miała od 1970 r., gdy w II lidze przegrała również pierwszych sześć spotkań. Sympatyczny - skądinąd - trener Ulatowski i jego piłkarze znaleźli się pod ścianą. Jeśli w sobotę nie pokonają Arki Gdynia, staną się głównym kandydatem do spadku. Już po siedmiu kolejkach! Problem "Pasów" polega nie tylko na tym, że mają nieszczelną obronę i prezentują się ostatnio, jak żółtodzioby. Sęk w tym, że na dole rywalizacja nie jest tak wyrównana, jak w czubie tabeli. Cracovia traci do Śląska cztery punkty, do Legii - sześć, a do pozostałych ekip już siedem "oczek". Po niezłym początku zacięła się maszynka Ryszarda Tarasiewicza. Śląsk zaczął nieźle (zatrzymał Jagiellonię i pokonał na wyjeździe Cracovię), wydawał się nieźle wzmocniony (Cristian Diaz, Przemysław Kaźmierczak), ale ostatnio przestał punktować. We Wrocławiu nie wpadają w panikę, wierzą, że Tarasiewicz kryzys przezwycięży. Będę trzymał kciuki, bo to barwna postać. "A wszystkim chciało się dupę ruszać?" - wstawiał się w zeszłym sezonie za swym kolegą Janem Urbanem odprawianym z Legii. Dzisiaj sam potrzebuje wsparcia? Dyskutuj na blogu Michała Białońskiego