Dwa mecze, dwie porażki, zero po stronie zdobytych bramek, dziesięć tych straconych. No i do tego trzy czerwone kartki, które miały olbrzymi wpływ na przebieg starć z Cracovią (0:6) i Pogonią (0:4). Sprawiły, że przewaga drużyny Radomia nad otwierającą strefę spadkową Puszczą Niepołomice zmalała do dwóch punktów. A między tymi drużynami, pośrodku, była jeszcze najbiedniejsza w stawce Warta Poznań. I można powiedzieć szczerze, po tym poniedziałkowym spotkaniu - nie ma w tym żadnego przypadku. Poprzeczka Rafała Wolskiego - dobry omen na początek złego meczu Było to bowiem kiepskie spotkanie, trochę odpowiadające pozycjom obu zespołów w tabeli. W przypadku Radomiaka to dziwne, zespół wydaje się mieć wielu graczy ze sporą jakością, powinno to być widać na boisku. A tymczasem widać nie było. Goście lepiej zaczęli, w 8. minucie po dośrodkowaniu Jana Grzesika i przedłużeniu głową Jardela Silvy ładnie do uderzenie złożył się Rafał Wolski. Reżyser gry Radomiaka nie trafił czysto w piłkę, ta skozłowała i... prawie przelobowała Jędrzeja Grobelnego. Bramkarz Warty miał furę szczęścia, futbolówka zatrzymała się na poprzeczce. A później już niemal do końca rywalizacja toczyła się od linii jednego pola karnego, do linii drugiego pola karnego. Większą chęć wykazywali goście, mieli rzut wolny z około 20 metrów, po którym Wolski uderzył tuż obok słupka, ale to jednak mało. Choć i tak więcej od poznaniaków, którzy pierwszą część zakończyli z jednym, kiepskim i niecelnym uderzeniem... 0:0 po raz czwarty. Fatalna kolejka dla kibiców w piłkarskiej Ekstraklasie Po przerwie niewiele się zmieniło, znów przez kwadrans lepszy był Radomiak, dobrze stosował pressing na połowie poznaniaków, ale nie dało mu to żadnej sytuacji. Warta ten okres przetrwała, później to ona częściej gościła na połowie rywala, ale z podobnym efektem. Choć może też i z jednym wyjątkiem, gdy źle zachował się Christos Donis, który sfaulował Macieja Żurawskiego. Pozycja strzałowa była doskonała, jakieś 20 metrów do bramki, ale Miguel Luis trafił w mur. Wszystko szło więc w kierunku bezbramkowego remisu, a potwierdziła jeszcze tę tendencję sytuacja Vagnera Diasa z 77. minuty. Bo gdy rezerwowy Radomiaka dostał wreszcie dobre podanie, to... źle przyjął piłkę i jego uderzenie zostało już bez problemu zablokowane. I w tej całej miernocie gościom udała się w końcu jedna akcja - Dias podał, Krystian Okoniewski wyskoczył zza pleców Dawida Szymonowicza. 19-latek miał bardzo dobrą sytuację, nie strzelił źle, ale za to znakomicie zachował się w bramce Warty Grobelny. I tak już się skończyło - bezradna w ofensywie Warta wywalczyła punkt w meczu z odrobinę lepszym od niej Radomiakiem.