Ekipa z Białegostoku w kiepskim stylu zainaugurowała bieżący sezon ligowy, jednak z każdym meczem, gra Jagielloni wyglądała znacznie lepiej. Podopieczni Adriana Siemieńca odbili się po solidnym laniu w meczu z Rakowem (3:0) i zdołała wygrać dwa kolejne spotkania. W sobotę 19 sierpnia na ich drodze stanęła ekipa Ruchu Chorzów, która po wielu latach wróciła na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Polsce. W zupełnie innych nastrojach do sobotniego meczu przystępował Ruch Chorzów, który tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego okupował 14. miejsce w ligowej tabeli. Jarosław Skrobacz i jego ekipa chcieli za wszelką cenę wykorzystać atut swojego boiska i odprawić z kwitkiem rywali ze stolicy Podlasia. Ambitna postawa gospodarzy była szczególnie widoczna w początkowym etapie gry, gdy przycisnęli Jagiellonię i chcieli narzucić im swój styl gry. Tendencja odwróciła się po pięciu minutach, gdy goście odepchnęli napór rywali i przeszli do działań w ofensywie. Pierwszą groźną akcję zawiązał Afimico Pululu, jednak jego szarża zakończyła się odbiciem od świetnie ustawionego defensora. Jagiellonia lepsza od Ruchu. Gol w końcówce rozwiał marzenia gospodarzy Pierwsza bardzo poważna szansa na otwarcie wyniku miała miejsce po kwadransie gry i znów w rolach głównych wystąpili piłkarze Jagielloni. Jose Narrano wypracował sobie obiecującą pozycję do oddania strzału, jednak jego uderzenie między obrońcami beniaminka finalnie nie zagroziło bramce strzeżonej przez doświadczonego Michała Buchalika. Pierwsza połowa stała w głównej mierze pod znakiem zaciętej walki w środkowej strefie boiska. Niestety, ale determinacja obu ekip nie przełożyła się na nic konkretnego. Finalnie obie ekipy schodziły do szatni przy bezbramkowym remisie 0:0. Obraz gry odmienił się w drugiej połowie. Inicjatywę przejęli piłkarze Adriana Siemieńca, którzy coraz mocniej naciskali gospodarzy. Kolejne akcje niepokoiły szeregi defensywne ekipy z Chorzowa, jednak Michał Buchalik nie został mocniej przetestowany przez napastników gości. Swoje szanse kreowali również zawodnicy Ruchu, jednak brak skuteczności, a także odpowiedzialna gra Jagielloni skutecznie przeszkodziły im w objęciu prowadzenia. Ostatecznie szczęście uśmiechnęło się do Jagielloni, która w 84 minucie dopięła swego i wyszła na prowadzenie. Długo trzeba było czekać na tego gola, jednak w końcu Nene znalazł się w odpowiednim miejscu oraz odpowiednim czasie, żeby strącić piłkę do siatki po uderzeniu zza pola karnego Bartłomieja Wdowika. Jak się później okazało, był to ostatni akcent tego meczu. To kolejny mecz, w którym Jagiellonia zgarnia pełną pulę i może się cieszyć z umocnienia swojej pozycji w ligowej tabeli. Z kolei Ruch musi przełknąć gorycz porażki, a ich sytuacja w ligowych realiach jest naprawdę napięta.