Po trzech meczach bez zwycięstwa prowadzona przez Leszka Ojrzyńskiego Korona znajdowała się tuż nad strefą spadkową. I przed wyjazdem do Białegostoku trudno było liczyć na przełamanie tej kiepskiej serii, bowiem Jagiellonia, choć nie zachwyca, to rzadko przegrywa, przy czym aż dwie z trzech porażek poniosła na swoim stadionie. Mecz w Białymstoku zaczął się od wyrównanej gry, a kibice musieli czekać na pierwszego gola do 31. minuty, choć chyba nie wszyscy fani "Dumy Podlasia" byli z niego zadowoleni. Doszło do kuriozalnej sytuacji, bo gracze Korony wybili piłkę na aut widząc, że Marc Gual leżał na murawie. Ten jednak szybko pozbierał się i kiedy dostał futbolówkę, zamiast wybić ją za linię... ruszył na bramkę rywali. I wypracował gola, którego zdobył Tomas Prikryl... Na murawie doszło do przepychanek, gracze z Kielc mieli uzasadnione pretensje do rywali i zrobiło się bardzo nerwowo. I wtedy Taras Romanczuk rozpoczął rozmowy z graczami swojej drużyny, które zaowocowały... puszczeniem Jakuba Łukomskiego tuż po wznowieniu gry, tak by gracz Korony nie niepokojony przez nikogo umieścił piłkę w siatce, doprowadzając do remisu. Czytaj także: Szewczenko zostanie następcą Michniewicza? Do przerwy na tablicy wyników utrzymał się rezultat 1:1, choć więcej niż o samej grze z pewnością było rozmów o sytuacji z zachowaniem Marka Guala. Tuż po zmianie stron znów na boisku zrobiło się nerwowo. Po zagraniu piłki ręką w polu karnym przez jednego z graczy Koron sędzia Bartosz Frankowski długo oglądał powtórki, ale w końcu zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Gual i pewnie umieścił ją w siatce. W 62. minucie ponownie po zagraniu ręką w polu karnym przez zawodnika Korony przed szansą stanęli gospodarze. Tym razem do rzutu karnego podszedł Fedor Cernych, ale i on nie miał problemu z pokonaniem Konrada Forenca i Jagiellonia prowadziła już 3:1. Korona jednak nie odpuszczała i w kolejnych minutach stworzyła sobie kilka naprawdę groźnych okazji, jednak żadna z nich nie zakończyła się zdobyciem bramki. Również i Jagiellonia nie zamierzała poprzestawać na trzech trafieniach, dlatego ten mecz nabrał rumieńców. W 85. minucie gospodarze wyprowadzili kapitalną kontrę, po której kolejną bramkę dla gospodarzy wypracował hiszpański duet Gual - Jesus Imaz. Ten pierwszym w polu karnym wygrał pojedynek z obrońcą Korony i wyłożył jak na tacy futbolówkę do Imaza, a ten spokojnie umieścił ją w siatce, podwyższając prowadzenie "Dumy Podlasia". Jak się okazało, było to ostatnie trafienie w tym niezwykle emocjonującym spotkaniu. Jagiellonia pokazała, że w tym zespole drzemie spory potencjał, na pewno wyższy, niż aktualna pozycja w tabeli. A i Korona nie ma się czego wstydzić, bo gdyby uniknęła niepotrzebnych błędów w swoim polu karnym, ten mecz mógłby potoczyć się inaczej. Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 4:1 (1:1) Bramki: Prikryl (31), Gual (52 - rzut karny), Cernych (62 - rzut karny), Imaz (85) - Łukomski (34)