Jagiellonia wygrała 1-0 po golu z rzutu karnego w doliczonym czasie dogrywki."Nie mogę mieć do swoich piłkarzy pretensji o grę. Teraz musimy się zregenerować przed kolejnym meczem ligowym" - dodał Mamrot.Jagiellonia - wicelider ekstraklasy - była "murowanym" faworytem starcia z zamykającym tabelę 1.ligi GKS. Co prawda na stadionie nieśmiało wspominano ostatni mecz tych drużyn w Katowicach, zakończony wygraną gospodarzy 7:1, tyle, że tamten ligowy pojedynek został rozegrany 1 maja 1993 roku.Goście mogli i powinni w środę wygrać po 90 minutach, potem po dogrywce, gdyby nie bramkarz GKS Krzysztof Baran, który bronił wszystko, a raz uratował go słupek. Katowiczanie mieli jedną, ale za to "dwustuprocentową", sytuację. W 51. minucie mogło być 1:0 Pomylił się bramkarz "Jagi" Grzegorz Sandomierski i w efekcie w idealnej sytuacji znalazł się Adrian Błąd. Zawodnik GKS spudłował z 10 metrów.W doliczonym czasie dogrywki doszło w polu karnym do starcia Wojciecha Lisowskiego (GKS) z Karolem Świderskim. Sędzia początkowo ukarał zawodnika gości żółtą kartką za symulowanie faulu, jednak po analizie wideo podyktował "jedenastkę" dla przyjezdnych, zamienioną na gola przez Guilherme."Mój zespół pokazał dziś wolę walki, determinację, ale i dobrą organizację gry. Z rezultatu oczywiście nie mogę być zadowolony, ale jeśli tak będziemy pracować - wyniki przyjdą" - ocenił szkoleniowiec GKS Dariusz Dudek. Przyznał, że dogrywka go nie ucieszyła."Wolałbym szybciej rzuty karne. A tak mamy za sobą 120 minut ciężkiej pracy i za trzy dni ważny wyjazdowy mecz z Bytovią. Dziękuję kibicom za wsparcie, bo wiadomo, ze kiedy się przegrywa mecz za meczem, sytuacja jest trudna" - dodał.