Przemarsz, który był tłem wydarzenia, to część tzw. święta Ultry; taką nazwę nosi trybuna najbardziej zagorzałych fanów Jagiellonii Białystok na miejskim stadionie. Przemarsze organizowane są od kilku lat przed pierwszym meczem wiosennej rundy rozgrywek piłkarskiej ekstraklasy, w której występuje białostocki zespół. Podczas marszu 16 lutego 2019 roku policja zatrzymała kilka osób spośród ok. czterystu, które wzięły w nim udział. Jak informowały wtedy służby prasowe podlaskiej policji, osoby zatrzymane miały rzucać w kierunku funkcjonariuszy zabezpieczających to zgromadzenie, butelki i materiały pirotechniczne. Sąd okręgowy zajmował się sprawą kibica obwinionego o posiadanie i bezprawne użycie pirotechniki podczas tego zgromadzenia publicznego. W pierwszej instancji mężczyzna został skazany na 500 zł grzywny; w apelacji chciał uniewinnienia, ewentualnie zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd rejonowy. Obrońca kwestionował zeznania świadków - policjantów zabezpieczających ten przemarsz; argumentował też, że samo kopnięcie petardy (tego dotyczył zarzut) to "bezwarunkowy odruch przeciętnego obywatela reagującego na petardę znajdującą się bezpośrednio przy nim, a nie jako użycie wyrobu pirotechnicznego". Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij! Sąd Okręgowy w Białymstoku karę grzywny we wtorek utrzymał. W uzasadnieniu wyroku sędzia Marzanna Chojnowska odwoływała się do apelacji obrońcy; zwracała uwagę, że zeznania policjantów były weryfikowane przez kilka składów sędziowskich (również w innej sprawie, gdzie doszło do warunkowego jej umorzenia przy zarzucie naruszenia nietykalności cielesnej policjantów) i wszystkie uznały je za wiarygodne. A policjanci byli pewni, że mężczyzna stał w tłumie, rzucił petardę, a gdy ta odbiła się od tarczy jednego z funkcjonariuszy, kopnął ją w ich stronę. Adwokat argumentował w apelacji, że jego klient nie był w barwach klubowych i nie miał biletu na mecz, co miałoby świadczyć na jego korzyść (chodziło o to, że w miejscu tego zgromadzenia kibiców miał znajdować się przypadkowo i jedynie czekał na kolegę, by obejrzeć z nim mecz w barze). Sędzia przypomniała więc dane zapisane w protokole po zatrzymaniu mężczyzny. A z nich wynika, że obwiniony był w czarnej kurtce z emblematami Jagiellonii, do tego miał na głowie kominiarkę przyszytą do bluzy pod kurtką. "Jak stwierdzili to funkcjonariusze, ewidentnie nałożoną w celu braku możliwości identyfikacji twarzy" - mówiła sędzia Chojnowska. Biletu na mecz nie miał rzeczywiście, ale dlatego, że dotyczył go wówczas 2-letni zakaz stadionowy, orzeczony w 2017 roku. Robert Fiłończuk