Przed pierwszym gwizdkiem więcej niż o samym meczu mówiono o najbliższej przyszłości Goncalo Feio. Jeśli wierzyć pogłoskom, trener Legii znalazł się w bardzo niekomfortowym położeniu. Mówiono, że jeśli potknie się w starciu z Motorem i nie awansuje do 1/8 finału Ligi Konferencji, czeka go natychmiastowa dymisja. Pikanterii poniedziałkowej konfrontacji dodawał fakt, że Portugalczyk wracał na obiekt klubu, który prowadził w latach 2022-24. Został tu zapamiętany... rozmaicie. Eufemistycznie rzecz ujmując, w Lublinie zostawił nie tylko przyjaciół. Dreszczowiec w meczu Legii, Boniek nie oszczędził "Wojskowych". Wytknął błędy Kacper Rosa w roli sabotażysty. Legia tylko korzystała z komicznych prezentów Mecz rozpoczął się od... incydentu iście cyrkowego. Stojący w bramce gospodarzy Kacper Rosa beztrosko wypuścił piłkę kilka metrów przed siebie, chcąc za moment wprowadzić ją do gry. Do futbolówki doskoczył Marc Gual i skierował ją do siatki. Była 11. minuta spotkania. Początek dla gospodarzy koszmarny, ale co ciekawe - to oni mogli schodzić na przerwę z prowadzeniem. Wyrównał w 37. minucie Bradly Van Hoeven, uderzając głową po precyzyjnej centrze Filipa Wójcika. Ale kiedy kilka chwil później znalazł się w sytuacji sam na sam z Vladanem Kovaczeviciem, trafił już tylko w poprzeczkę. Dziesięć minut po zmianie stron mieliśmy drugi akt dramatu Rosy. Tym razem golkiper Motoru próbował wyłapać niegroźne dośrodkowanie. Uczynił to jednak tak nieudolnie, że wystawił piłkę idealnie pod nogi Kacpra Chodyny. Strzał do pustej bramki i zrobiło się 1:2. Ale i ta sytuacja nie załamała lublinian. Ponownie zdołali doprowadzić do wyrównania. Po centrze z rzutu wolnego głową nie do obrony uderzył z bliskiej odległości Samuel Mraz. Kolejne słowo należało jednak do legionistów. Gdy gospodarze zastawili nieudaną pułapkę ofsajdową, oko w oko z Rosą stanął Ryoya Morishita. Przymierzył przytomnie z linii pola bramkowego i warszawianie po raz trzeci tego dnia wyszli na prowadzenie. Kiedy wydawało się, że pełną pulę zgarnie ekipa z Łazienkowskiej, w ósmej minucie doliczonego czasu gry Kovaczević faulował Mraza. Arbiter podyktował rzut karny. Niezawodnym egzekutorem - choć musiał uderzać na raty - okazał się sam poszkodowany. Remis na pewno nie rozrzedził gęstego klimatu wokół Feio. Co będzie za trzy dni? W czwartek Legia przystąpi do batalii o ćwierćfinał Ligi Konferencji. Przed tygodniem przegrała w gościnie z Molde FK 2:3.