Wszystko wskazuje na to, że były to błędne prognozy, bo choć przed nami jeszcze mnóstwo spotkań, to najprawdopodobniej w czołówce zabraknie tego zawodnika. Napastnik Wisły Płock już od dawna myślał o przenosinach. Mimo że ten sezon ma kiepski, to na brak propozycji nie narzeka. - Zagraliście już ze wszystkimi pretendentami do tytułu mistrza Polski. Któremu zespołowi jest według pana do niego najbliżej? - Myślę, że najlepiej przedstawia to tabela. Mimo wszystko teraz za wcześnie jeszcze na szczegółowe proroctwa. - Od ponad dwóch tygodni prowadzi was nowy trener. Jak zmiana szkoleniowca wpłynęła na zawodników? - Bardzo dobrze. Od razu rzuca się w oczy profesjonalizm trenera oraz ogromne doświadczenie. Za jego kadencji wygraliśmy dwa mecze, musiał w końcu przyjść także dzień na przegraną. Każdy z nas otrzymał nowy kredyt zaufania i stara się jak najlepiej go wykorzystać. Csaplar stawia na grę z pierwszej piłki oraz na silny pressing. Preferowana przez niego gra jest ciekawa dla oka i efektywna. Mam nadzieję, że już niedługo taka gra będzie nam wychodziła poprawnie. - Ponoć to właśnie odprawy przed meczem szczególnie wprawiały w zdumienie zawodników? - Tak, odprawy były zupełnie inne. Trener.... korzysta z nowoczesnych urządzeń. Przygotowuje nam choćby prezentacje multimedialne. Bardzo często korzysta z komputera. Zawodnikom podobają się metody trenera. - A jak ustosunkuje się pan do poglądu, że złe wyniki brały się z niedobrej atmosfery w drużynie? - Mamy bardzo wielu obcokrajowców, którzy, co oczywiste, wolą trzymać się razem. Nowy trener powiedział nam, że drużyna ma być jak rodzina. Niedopuszczalne są podziały, musimy stanowić monolit. Nie uważam, aby w drużynie były konflikty. Drużyna pod względem narodowości jest bardzo zróżnicowana, a główną barierą może być język, a nie nieporozumienia. - "Macie myśleć o meczu, wszystkie konflikty nie istnieją", chyba nie przez przypadek były to pierwsze słowa nowego trenera? - Trener miał na myśli coś innego. Mówił o tym, aby nie skupiać się na sprawach pozaboiskowych, rodzinnych. Najważniejszy miał być mecz, a inne sprawy mieliśmy pozostawić na boku. - Porozmawiajmy może o reprezentacji. Jak pan ocenia swój występ w meczu z Estonią? - Nie rozmawiałem na temat swojego występu z trenerem Janasem. Osobiście jestem zadowolony. Szkoda tylko, że nie udało mi się strzelić gola. Mam nadzieję, że otrzymam jeszcze powołania. - A jak się panu grało w parze z Grzegorzem Piechną? - Całkiem sprawnie radziliśmy sobie razem na boisku. Jak na pierwszy raz uważam, że zagraliśmy bardzo dobrze. - Pewnie wie pan do czego zmierzam. Jakie są szanse, że ten sam duet zagra razem w Kolporterze? - Przyznaję, że mam propozycję z Kolportera. Jak na razie są to wstępne rozmowy. Skupiam się wyłącznie na grze, a sprawami transferowymi zajmuje się mój manager. - Jednak do którego z trójki polskich klubów (Legia, Wisła, Kolporter) obecnie jest panu najbliżej? - Wszystkie wchodzą w grę. Sporo zależy od warunków kontraktu. Za kandydaturą Wisły Kraków dodatkowo przemawia fakt, iż miałbym blisko do rodzinnych stron. - Jeśli będzie się pan kierował tylko warunkami kontraktu najprawdopodobniej zobaczymy pana niedługo w... Norwegii? - Niedawno pojawiła się oferta Rosenborga Trondheim. Ponoć wysłannicy tego klubu mieli być na meczu Polski z Estonią, jednak po meczu nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał. Szczególnie marzy mi się jednak Francja bądź Hiszpania. - Otrzymał pan propozycje z tamtych krajów? - Tak, oprócz Francji i Hiszpanii zainteresowanie wyraził klub z Austrii. Jednak do którego klubu trafię sam jeszcze nie wiem. Tylko Piłka/Tomasz Parzybut