Według mecenasa Marcina Wojcieszaka, taki wniosek musi złożyć minister sportu Mirosław Drzewiecki. - Według przepisów Trybunału Arbitrażowego nie ma innej drogi - zaznacza były kurator PZPN, człowiek, który ostatnio reprezentuje związek w sprawie przeciwko Maciejowi Żurawskiemu. W poniedziałek po południu gruchnęła wiadomość, że Trybunał Arbitrażowy przy PKOl zdecydował - na wniosek ministra Mirosława Drzewieckiego - o wprowadzeniu kuratora do PZPN. Robert Zawłocki na konferencji prasowej grzmiał o "nieprawidłowościach prawnych" (o poczynaniach departamentu prawnego kierowanego przez Andrzeja Wacha pisałem i mówiłem ze sto razy...). Na tej samej konferencji Zawłocki domagał się milczenia pracowników PZPN... Czegoś równie infantylnego nie spodziewałem się po tym specjaliście od prawa karnego z Wielkopolski. Rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński od razu był w swoim żywiole, a o samym Zawłockim mówił per "spocony młody człowiek", a ostatnio "prodziekan do spraw studenckich, zajmujący się rozdziałem miejsc w akademikach". Cały "Koza" - jak już idzie na wojnę, to wali w grubej rury. Kilka miesięcy wcześniej Zawłockiego i innych prawników odwołanych z Wydziału Dyscypliny PZPN określił mianem "harcerzyków"... Te wojny na słowa to rzecz charakterystyczna dla wojen futbolowych, że przypomnę rzecznika prasowego Tomasza Jagodzińskiego za czasów Mariana Dziurowicza (wówczas PZPN "najechał" Jacek Dębski), czy samego Koźmińskiego w czasie starcia z Tomaszem Lipcem. W klimat żenujących wypowiedzi wpisał się doradca Michała Listkiewicza, mecenas Jacek Kryszczuk, który na łamach "Polski" wypalił: "Pełnomocnik kuratora, pan Paweł Nogal, może ewentualnie dostać w zęby". Panie Jacku, język polski jest tak piękny, jak można publicznie tak chamsko się wypowiadać? Ale wszystkich polemizujących - ad rem i ad personam - jak zwykle przebija Jan Tomaszewski. Po decyzji ministra Drzewieckiego, który wnioskował o powołanie kuratora, powiedział: "To najważniejszy dzień w historii polskiej piłki". Dla mnie, to nawet nie jest śmieszne, to żałosne, co mówi Tomaszewski. Najważniejsze dni to wielkie mecze reprezentacji, czy klubów w międzynarodowej rywalizacji. I te historyczne i te przed nami, a także organizacja takiej imprezy, jak finały mistrzostw Europy 2012 roku... Właśnie mam przyjemność prowadzić wspólnie z kolegami z "Newsweeka" i "Forbesa", Jerzym Karwelisem i Michałem Kobosko cykl imprez "Euromonitor 2012". Już po pierwszej części widać, jak wielka zmiana cywilizacyjna czeka nas w najbliższych latach. Naprawdę znacząco poprawi się infrastruktura Polski - rzecz jasna z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej, ale impulsem, który znacząco przyspieszył prace w każdej postaci są finały Euro 2012! W środę prezydent FIFA Sepp Blatter przedstawił Polsce ultimatum i to do 6 października do godziny 12. Tak radykalnie Blatter nie postępował w stosunku do nas jeszcze nigdy. Wydaje mi się, że reakcja szefa FIFA jest tak stanowcza, ponieważ obecny statut i wybory zaplanowane na 30 października to wynik kompromisu wypracowanego w 2007 roku - po wojnie Lipca z Listkiewiczem. Wówczas Blatter przyleciał do Polski i spotkał się z prezydentem Lechem Kaczyńskim (który chciał udowodnić, jak to zna się na piłce, a tymczasem kompletnie nie ma o niej pojęcia, a nazwiska zawodników przekręca gorzej niż kilkuletnie dzieci). W wyniku tych negocjacji Lipiec cofnął kuratora i zaczęła działać specjalna komisja czterech (Champangne, Surkis, prof. Kleiber i mec. Wojcieszak) - z kolei jej efektem był statut w nowej postaci. Blatter patronował temu, choć wcale nie był chętny odejściu Listkiewicza ze stanowiska prezesa PZPN. Obaj panowie znają się i sympatyzują ze sobą od dwudziestu lat... Jak ktoś mnie spyta - czy zmieniać PZPN, odpowiem: tak i to jeszcze jak! Dość państwa Kolatora i Wacha! Jednak czy ma się to odbywać za pomocą kuratora i w dodatku kosztem eliminacji mistrzostw świata 2010 roku? Odpowiadam: nie i jeszcze raz nie! Tak nie czyni żaden cywilizowany kraj. Jednym z filarów polskiej demokracji po 1989 roku jest prawo o stowarzyszeniach, a takim jest PZPN. I w ramach tego prawa dokonujmy zmian...