Obiekt w Szczecinie to prawdziwa twierdza. W tym sezonie jeszcze nikomu nie udało się tam ugrać choćby punktu. Bardzo niewiele brakowało, by pierwszym zespołem, który wróci do domu ze zdobyczą, był gliwicki Piast. Bardzo niewiele, czyli kilkadziesiąt sekund. Ekipa ze Śląska ma prawo czuć się zdruzgotana, tym bardziej że w trakcie 90 minut, to ona była bliższa przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Sądne dni dla Feio. Media: Legia ma już kandydata, to były trener z La Ligi Flauta w Szczecinie i nagle... VAR, gol i czewona kartka. Pogoń ocaliła twierdzę Gliwiczanie mogli objąć prowadzenie jeszcze przed upływem kwadransa. W dogodnej sytuacji znalazł się wówczas Jorge Felix. Hiszpan uderzył potężnie wolejem, ale zabrakło precyzji - piłka nieznacznie minęła bramkę "Portowców". Potem dwukrotnie od straty bramki ratował gospodarzy stojący między słupkami Valentin Cojocaru. Za każdym razem czynił to w doliczonym czasie gry - w obu połowach. Najpierw przeniósł futbolówkę nad poprzeczką po kąśliwym uderzeniu Miłosza Szczepańskiego. Później po raz kolejny "zneutralizował" Jorge Felixa. W 85. minucie trener Robert Kolendowicz wprowadził na murawę Patryka Paryzka. I ta inwestycja szybko się zwróciła. Młodzian upadł w polu karnym po starciu z rywalem, a arbiter pobiegł w kierunku monitora VAR. Część zdegustowanych kibiców zdążyła już opuścić trybuny. Tymczasem sędzia po chwili pokazał czerwoną kartkę Tomaszowi Hukowi (druga żółta) i podyktował "jedenastkę". Do piłki podszedł Efthimis Koulouris i... uderzył fatalnie. Jego strzał obronił Frantisek Plach, ale wobec dogrywki był już bezradny. Piast nie wygrał czterech kolejnych meczów ligowych, a w trzech ostatnich tracił komplet punktów, nie zdobywając bramki. Ostatnie zwycięstwo odniósł jeszcze w sierpniu. Trener Aleksandar Vuković ma niemały problem. Przerwa na mecze drużyn narodowych to najlepsze, co mogło go teraz spotkać.