Partner merytoryczny: Eleven Sports

Hit weekendu rozstrzygnięty. Legia boleśnie trafiona, wystarczył jeden cios

Legia Warszawa przegrała 0:1 z Rakowem Częstochowa w najciekawiej zapowiadającym się meczu PKO Ekstraklasy. Jedyną bramkę spotkania w końcówce pierwszej połowy zdobył Jean Carlos Silva. Ekipa Marka Papszuna w tym sezonie spisuje się na obcym terenie znakomicie. Z pięciu potyczek triumfem zakończyła cztery, a punktowała w każdej. Rywale wspólnymi siłami zdołali jej strzelić... ledwie jednego gola.

Stratos Svarnas (z lewej) kontra Luquinhas
Stratos Svarnas (z lewej) kontra Luquinhas/PAP

Przed pierwszym gwizdkiem obawy wśród kibiców Legii Warszawa wywoływał jeden istotny fakt. W tym sezonie Raków Częstochowa lepiej radzi sobie na obcym terenie niż w roli gospodarza. Świadczyły o tym statystyki - cztery mecze w gościnie, trzy triumfy, jeden remis i tylko jedna stracona bramka.   

Warszawianie też mieli się czym pochwalić. W trzech ostatnich domowych potyczkach za każdym razem schodzili z murawy jako zwycięzcy. W sumie zaaplikowali rywalom 11 bramek. 

Legia straszy i... dostaje nokautujący cios. W gościnie Raków jest zabójczo groźny

Po rozpoczęciu gry suche cyfry nie miały jednak żadnego znaczenia. Spotkanie od pierwszych minut raziło jałowością. Hit ligowego weekendu elektryzował głównie koneserów

Dość powiedzieć, że najważniejszym wydarzeniem pierwszych 20 minut meczu była... żółta kartka dla trenera gospodarzy, Goncalo Feio.

Po półgodzinie gry do głosu doszła Legia. Najpierw mocne uderzenie Rafała Augustyniaka z okolic narożnika pola bramkowego obronił ofiarnie Kacper Trelowski. Chwilę potem uratowała go poprzeczka, gdy po centrze z kornera głową przymierzył Jean-Pierre Nsame.   

Te sytuacje sprawiły, że w szeregach stołecznej ekipy na moment zapanowało rozluźnienie. To wystarczyło, by goście wyprowadzili skuteczny cios. W zamieszaniu podbramkowym najlepiej odnalazł się Jean Carlos Silva i plasowanym strzałem otworzył wynik spotkania. 

Po zmianie stron ponownie żółtą kartką ukarana została persona nieprzebywająca na murawie. Tym razem padło na rezerwowego bramkarza Rakowa, Duszana Kuciaka. Słowak swego czasu święcił triumfy jako legionista, teraz przyjechał na Łazienkowską jako gość i w dodatku tylko zmiennik.

Potem przez długie minuty obserwowaliśmy przede wszystkim festiwal niemocy. Dopiero w samej końcówce oba zespoły wypracowały sobie po jednej doskonałej sytuacji bramkowej. Obie zostały popisowo zmarnowane. 

Najpierw fatalnie spudłował Steve Kapuadi, marnując okazję na wyrównanie. Zaraz potem jeszcze lepsza szansę na "zamknięcie" meczu zaprzepaścił Władysław Koczerhin. Ale częstochowianie nie wypuścili już pełnej puli z rąk. Tym sposobem Legia zmarnowała sposobność na objęcie pozycji wicelidera.  

Statystyki meczu

Posiadanie piłki
59%
41%
Strzały
11
5
Strzały celne
4
1
Strzały niecelne
5
2
Strzały zablokowane
2
2
Ataki
106
84
Tak padła jedyna bramka spotkania /
Gest Jeana Carlosa Silvy mówi wszystko /
Marek Papszun z meczów wyjazdowych wraca w tym sezonie uśmiechnięty /PAP
Czy za dużo wymagamy od reprezentacji Polski? "Coś z nami jest nie tak" WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem