Dwie kolejki w rundzie jesiennej Ekstraklasy mogą mieć szczególne znaczenie: szósta, w której Lech podejmował Raków, a Pogoń - Legię, oraz 15., rozpoczęta dzisiaj. W niej cztery najlepsze drużyny poprzedniego sezonu znów grają między sobą, Legia z Lechem, a Pogoń z Rakowem. Wiadomo, że te spotkania mogą dostarczyć wielkich emocji i być po prostu atrakcyjne. Jednocześnie też 6. i 15. kolejka mają jeszcze jeden wspólny mianownik - pod koniec sierpnia Puszcza Niepołomice pokonała 2:1 ŁKS Łódź i było to ostatnie, aż do dzisiaj, zwycięstwo beniaminka w tym sezonie. Mało tego - wszyscy nowicjusze w polskiej piłkarskiej elicie rozegrali na wyjazdach 22 spotkania, zwycięstw po ich stronie było... zero. Puszcza dokonała więc w Grodzisku rzeczy historycznej. Grały dwa zespoły "naj". Naprawdę trudno tu się było spodziewać widowiska Ciężko było się spodziewać po tym spotkaniu czegoś wielkiego, co zostanie w pamięci kibiców na długie miesiące. Warta i Puszcza grają bardzo podobnie: mają najniższe w Ekstraklasie posiadanie piłki, najwięcej niecelnych podań, najwięcej fauli i kartek. Tyle że zespół z Poznania wykorzystuje swoje doświadczenie, potrafi się cofnąć i kontrować, umie "zabijać grę". Puszcza zaś często grzeszyła naiwnością, traciła masę bramek w końcówce, łącznie aż 11 po 80. minucie meczów. A to kosztowało ją utratę siedmiu punktów i miejsce w strefie spadkowej. Warta zaś, po ostatnim zwycięstwie w Łodzi z Widzewem, choć przecież niemal cały czas się broniła, znalazła się w sytuacji niemal komfortowej - miała już 17 punktów, dziś mogła dobić do granicy 20 oczek. I być w połowie drogi do kolejnego utrzymania się w stawce 18 najlepszych drużyn w Polsce. Zabójcze rzuty rożne. Tak Puszcza "załatwiła" Wartę na jej stadionie Tyle że dziś Puszcza na to nie pozwoliła - to ona zagrała lepiej taktycznie, miała ten mecz przez godzinę pod kontrolą. Lepiej przechodziła ze strefy obrony do ataku, wykorzystywała okazje do kontr, a przede wszystkim była skuteczna w stałych fragmentach gry. Tych jedni i drudzy mieli podobną ilość, ale to pod bramką Jędrzeja Grobelnego działo się tylko coś ciekawego. Choćby już w 4. minucie, gdy Artur Crăciun znalazł sobie miejsce po rzucie rożnym i uderzeniem głową niemal pokonał Grobelnego. W 14. minucie ta sztuka już się udała - Michał Walski dośrodkował z narożnika boiska, Crăciun zgrał głową przed bramkę, a Roman Jakuba uprzedził Mateusza Kupczaka i z bliska trafił do siatki. Goście z Niepołomic byli zespołem bardziej zdeterminowanym, wygrywali większość pojedynków w środkowej strefie, a one miały kluczowe znaczenie. Warta, choć posiadała przewagę, nie była w stanie stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką, Oliwier Zych ani razu nie musiał się wykazać umiejętnościami. Puszcza zaś, przy swojej kolejnej okazji podwyższyła na 2:0, oczywiście po rzucie rożnym. Choć mogła już sekundy wcześniej, gdy po dalekim wyrzucie z autu Grobelny z trudem obronił strzał Jakuba Bartosza. Podopieczni Tomasza Tułacza wywalczyli jednak korner, a Marcel Pięczek dośrodkował na głowę Crăciuna, któremu gospodarze zostawili za dużo miejsca. Pierwsze pół godziny w wykonaniu Puszczy rzeczywiście było imponujące - pod względem intensywności gry, ale i mądrości taktycznej. Zaznaczmy jednak - nie był to mecz wybitny, fizyczność przerastała technikę, jedni mieli 78 procent celnych podań, drudzy - 67. Dominacja Warta efektów nie przyniosła. Historyczny triumf Puszczy stał się faktem Druga połowa początkowo zresztą nie różniła się w żaden sposób od pierwszej. Gra została przerwa już po 15 sekundach, bo Bogdan Tiru zderzył się głową z Wojciechem Hajdą. Przez kwadrans goście jeszcze realizowali swoją taktykę, a później - wyraźnie opadli z sił. Warta Poznań całkowicie zdominowała grę, dużo dały jej zmiany, zwłaszcza wejście Filip Borowskiego i Dario Vizingera. Chorwat od razu miał dwie sytuacje strzeleckie, w obu czujność zachował Zych. "Zieloni" byli coraz groźniejsi, ale potrzebowali trafienia, które dałoby im nadzieję choćby na remis. Takiego uderzenia jednak nie było - choć poznaniacy próbowali, oddali po pierwsze osiem strzałów, połowa była celna. Zawsze na drodze piłki stawał jednak jakiś zawodnik Puszczy, goście na swoją wiktorią naprawdę ciężko w piątek zapracowali.