Piłkarze Piasta Gliwice wygrali komplet sparingów w letnim okresie przygotowawczym. W wyjazdowym starciu z Cracovią uchodzili za umiarkowanego faworyta. Przypominano jednak, że w poprzednim sezonie na obcym terenie zwycięstwem zakończyli ledwie dwie potyczki. Tym razem w roli gości czuli się bardzo swobodnie. To do nich należała boiskowa inicjatywa od pierwszych minut. Otwarcie wyniku wydawało się tylko kwestią czasu. Odchodzi najdroższy napastnik. Szczegóły rekordowego transferu do polskiego klubu Piasta trafia, Cracovia przełamana. Historyczny debiut w Ekstraklasie Przed naporem gliwiczan "Pasy" broniły się niewiele ponad kwadrans. W 18. minucie David Olafsson przegrał pojedynek główkowy z Tomaszem Hukiem, do piłki na piątym metrze dopadł Jorge Felix i przytomnym strzałem umieścił ją w bramce. Henrich Ravas nie miał szans na skuteczną interwencję. Sędziowie uznali, że w tej sytuacji potrzebna jest analiza VAR. System wideoweryfikacji nie wykazał jednak przekroczenia przepisów. W ten sposób Piast objął zasłużone prowadzenie. Na tym nie skończyły się kłopoty krakowian. Drugą bramkę mogli stracić jeszcze przed upływem pół godziny gry. Uderzenie z bliskiej odległości Michaela Ameyawa obronił jednak Ravas, a po dobitce Arkadiusz Pyrki piłka poszybowała nad poprzeczką. Zaraz potem futbolówkę w siatce gospodarzy umieścił Fabian Piasecki, ale tym razem arbiter słusznie odgwizdał pozycję spaloną. Na bramkę Cracovii groźnie uderzał jeszcze Felix, a po kolejnej próbie Ameyawa piłka trafiła w poprzeczkę. Wybrańcy Dawida Kroczka na przerwę schodzili więc z najniższym wymiarem kary. Na drugą połowę ekipa spod Wawelu wyszła z dwoma nowymi zawodnikami. Do gry desygnowani zostali Mick van Buren i Amir Al-Ammari. Ten drugi stał się bohaterem historycznego wydarzenia. To pierwszy Irakijczyk w historii rodzimej Ekstraklasy. Więcej o nim piszemy TUTAJ. Krótko po przerwie obaj wprowadzeni na murawę zawodnicy mieli swoje okazje bramkowe. Olafsson huknął jednak wysoko nad bramką, z kolei Al-Ammari na jedenastym metrze nieczysto trafił w piłkę i tylko złapał się za głowę. Długo wydawało się, że to jedyne akcje zwiastujące korektę rezultatu w tej części spotkania. Tymczasem niespełna minutę przed końcem regulaminowego czasu gry stan rywalizacji wyrównał van Buren - dostał piłkę w polu bramkowym gości i niezawodnie dopełnił formalności. Był to pierwszy i jedyny celny strzał "Pasów" w tym meczu. Po tej akcji również interweniował VAR, ale po chwili niepewności gol został uznany. Kibice gospodarzy przeżyli moment trwogi, gdy w samej końcówce z rzutu wolnego minimalnie niecelnie przymierzył Damian Kądzior. Końcowy gwizdek wybrańcy Aleksandara Vukovicia przyjęli z nieskrywanym rozczarowaniem. Tego lata nie wygrali po raz pierwszy.