Raków Częstochowa stracił już szanse na obronę mistrzowskiego tytułu. Pogoń Szczecin przed tym meczem zachowywała jeszcze matematyczne złudzenia. W praktyce obie strony miały jednak świadomość, że gra toczy się o miejsce gwarantujące prawo udziału w europejskich pucharach. Gospodarze szybko zapomnieli o koszmarnym meczu z Zagłębiem Lubin, przegranym w gościnie 0-2. Tym razem pokazali zupełnie inne oblicze. Na prowadzenie wyszli już w 7. minucie spotkania. Wydatnie pomogli im w tym rywale, a konkretnie Leonardo Borges. Negatywny bohater z finału Pucharu Polski we własnym polu karnym zagrał piłkę ręką i arbiter zmuszony był wskazać na jedenasty metr. Uczynił to po skrupulatnej analizie VAR. Do futbolówki podszedł Giannis Papanikolaou. Stojący w bramce Valentin Cojocaru wyczuł jego intencje i obronił słaby strzał, ale wobec dobitki był już bezradny. To nie koniec zmian w Rakowie Częstochowa. Ogłoszono kolejne odejście Raków idzie za ciosem. Tytuł mistrzowski utracony, ale pogoń za Europą trwa Goście nie ruszyli z impetem do odrabiania strat. Nadal inicjatywę posiadali wciąż jeszcze aktualni mistrzowie kraju. I przyniosło to efekt w 20. minucie spotkania. Z bliskiej odległości składny atak sfinalizował Ante Crnac. W tym przypadku również potrzebna była konsultacja z wozem VAR. Zachodziło podejrzenie ofsajdu. Arbiter orzekł jednak, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Dwubramkowe prowadzenie nieco uśpiło piłkarzy Rakowa. Szczecinianie nie potrafili tego faktu wykorzystać. W efekcie do przerwy wynik nie uległ już zmianie. Kibice stracili cierpliwość. Po tym transparencie w internecie zawrzało. "Specjalna promocja dla Jagi" Po zmianie stron częściej przy piłce utrzymywali się częstochowianie. Nie przełożyło się to jednak na boiskowe profity. Pogoń szukała okazji bramkowych wyjściami z kontry, również bezskutecznie. Kwadrans przed końcem padła kontaktowa bramka dla gości. Vladan Kovaczević nie był w stanie zatrzymać piłki po uderzeniu z woleja Kamila Grosickiego. Ale to była jego jedyna kapitulacja tego dnia.