"My momy Martins Ekwueme" - z silnym akcentem na literkę "E" zarekomendował swego nowego piłkarza Henryk Kasperczak, po czym rozweselił dziennikarzy, wymieniając poprzedni klub Nigeryjczyka: "Jeziorak Hawa". Oczywiście panu Heniowi zlała się literka "I" z "ł", z czego wynikł lapsus. Było lato 2003 r. Po upływie czterech sezonów sympatyczny Martins próbuje szczęścia w Legii. - Byłem mile zaskoczony, gdy tak wielki klub jak Legia zgłosił się po mnie, piłkarza drugoligowej Polonii Warszawa - nie krył w rozmowie z nami Ekwueme. - Muszę powiedzieć, że przy Łazienkowskiej jest mi dobrze. Czy zauważa podobieństwa między metodami szkoleniowymi reprezentującego hiszpańską szkołę Jana Urbana do tych, jakie w Wiśle preferował wyznawca francuskiej szkoły Henryk Kasperczak? - Heniu to miał swoje metody, ale u Urbana też jest nieźle - Martins nie rozstrzyga, która szkoła jest lepsza. W ramach 1/16 Pucharu Polski Legia bez najmniejszego problemu rozbiła w Nowym Sączu Sandecję II 4:0. - Spodziewałem się nawet, że rywal będzie bardziej przyciskał, ale nie zmusił naszej obrony do wysiłku - ocenił szkoleniowiec warszawian Jan Urban. Wszyscy przy Łazienkowskiej koncentrują się teraz przed piątkową konfrontacją z wicemistrzem Polski, PGE GKS-em Bełchatów. - Każda drużyna w ekstraklasie jest mocna, nie tylko Bełchatów. W lidze nie ma tak łatwych przeciwników, jak w 1/16 Pucharu Polski - podkreśla Martins Ekwueme. - Czuję szacunek dla Bełchatowa - to bardzo mocny zespół, ale my też nie jesteśmy byle kim. Zanosi się na ciężki mecz, ale zamierzamy go wygrać. Mało prawdopodobne jest, aby w piątkowym meczu w wyjściowym składzie Legii znalazło się miejsce dla Nigeryjczyka. - Czy zagram? To zależy od tego, jaką trener Urban przyjmie taktykę. Czy na środek pośle dwóch defensywnych pomocników, czy jednego defensywnego, a drugiego ofensywnego - warunkuje Martins i nie kryje, że ma większe szanse na grę w ustawieniu z dwójką defensywnych środkowych. Michał Białoński, INTERIA.PL