Stronę Kolendowicza wziął Wydział Gier PZPN, który uznał, że kontrakt pomocnika z nowym klubem jest ważny. "ŁKS nie może go zawiesić. Jeśli Zagłębie zapłaci za niego kwotę odstępnego, to będzie mógł trenować w Lubinie - powiedział Wojciech Jugo, szef Wydziału Gier PZPN. Cały spór między oboma klubami dotyczy różnej interpretacji paragrafu 14. umowy Kolendowicza z ŁKS-em. Brzmi on następująco: "Klub wyraża zgodę, iż zawodnik może zmienić barwy klubowe w trakcie obowiązywania niniejszego kontraktu w sezonie 2006/07 w przypadku gdy klub pozyskujący zapłaci kwotę transferową nie niższą niż 250 tysięcy złotych netto...". "Nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Kontrakt wszystko odpowiednio precyzuje" - stwierdził Jugo. Inaczej na tę sprawę patrzą w Łodzi. Zdaniem działaczy tego klubu punkt 14. umowy mówi o tym, że Kolendowicz będzie mógł w każdej chwili opuścić ŁKS, za kwotę nie mniejszą niż 250 tysięcy złotych, a nie dokładnie za tyle. A to oznacza, że mogą zażyczyć sobie więcej. "Tomek Hajto wiele rzeczy mówi, ale w niewielu sprawach ma rację. Zdziwiłem się, gdy przeczytałem, że nie poinformowałem go o swoich planach. Już dawno mówiłem, że chcę odejść" - powiedział Kolendowicz, który nie wyobraża sobie, żeby ŁKS wygrał ten spór. "Ale nawet, jeśli tak by się stało, nie wyobrażam sobie dalszej gry w Łodzi, dopóki w klubie będzie Tomek Hajto" - dodał.