Ivi Lopez jest niekwestionowaną gwiazdą PKO Ekstraklasy. W poprzednim sezonie został wybrany jej najlepszym zawodnikiem. Nie zawsze jego kariera jednak przebiegała tak dobrze. Latem 2018 roku przekazano mu, że jest niechciany w Levante. Przez kolejne dwa lata tułał się po wypożyczeniach do Realu Valladolid, Sportingu Gijon, Hueski i Ponferradiny, aż trafił do Rakowa Częstochowa. Ivi Lopez: "Gdybym traktował piłkę poważniej, może grałbym w LaLiga" - To był mój problem, że zostałem w Hiszpanii tak długo. Powinienem był przyjechać do Polski wcześniej. Każdy patrzy krzywo na zawodnika, który w dwa sezony był w czterech różnych zespołach. Wtedy nikt mnie nie chciał na stałe, moja kariera była martwa - przyznał w wywiadzie z serwisem "Relevo". Jego etap w Levante zakończył się tak naprawdę, gdy Paco Lopez ukarał go za imprezowanie. Pomocnik myślał wtedy o zakończeniu kariery, ale powstrzymali go od tej decyzji rodzice. - Nie byłem jedynym, ale najłatwiej jest wyrzucić młodszych zawodników. Kiedy jesteś młody, nie masz takiej koncentracji i profesjonalizmu. Każdy może dostać się do Primera Division, ale najtrudniej jest w niej pozostać przez 15-20 lat. Nie żałuję tego, co robiłem w życiu, ale czasem myślę, że gdybym traktował futbol poważniej, grałbym w LaLiga - przyznał. Powiedział także kilka słów o Ekstraklasie. - Nie czuję się jej gwiazdą. Jestem graczem jak każdy inny. W Hiszpanii jest więcej kontrolowania piłki, tutaj futbolówka leci w jedną i drugą stronę, jest dużo kontrataków. Różnice są spore - zakończył.