Grosicki uciszył stadion Lecha. Riposta w drugiej połowie. I dwa ciosy na sam koniec
Mistrz Polski nie gra w tym sezonie na swoim stadionie tak jak w poprzednim, gdy zdobywał tytuł. Z sześciu wcześniejszych spotkań ligowych wygrał tutaj tylko dwa, dziś mógł znów stracić dystans do Jagiellonii Białystok. Pogoń Szczecin prowadziła po pierwszej połowie 1:0, w drugiej straciła bramkę, ale później dzielnie się broniła. Cios zadał jej w 89. minucie Leon Bengtsson. A Pogoń mu odpowiedziała, za sprawą Paula Mukairu.

W tym sezonie Raków na razie zawodzi, Lech też, ale tylko na swoim obiekcie. Bo na wyjazdach, co przecież regułą nie jest - zdecydowanie nie zawodzi. W Poznaniu zaś wygrała już Cracovia, wygrało tu Zagłębie Lubin, remisy wywiozły ekipy z Kielc i Białegostoku. A były jeszcze inne wpadki, już spoza naszej rodzimej Ekstraklasy.
W poprzednim sezonie stadion przy Bułgarskiej był twierdzą Lecha, z 17 potyczek tutaj "Kolejorz" wygrał aż 15. I to głównie one sprawiły, że na samym finiszu okazał się minimalnie lepszy od Rakowa w walce o mistrzostwo Polski.
Jednym z tych ważniejszych momentów był mecz Lecha w Szczecinie - 1 marca. Pogoń długo przeważała, a później trafił ją Mikael Ishak. Szwed po przerwie podwyższył z rzutu karnego na 2:0, a wynik na 3:0 ustalił kapitalnym lobem z daleka Joel Pereira. I to trafienie zostało wybrane później najpiękniejszym golem w całym sezonie. Piłkę przepuścił wóczas Valentin Cojocaru.
Ekstraklasa. Lech Poznań kontra Pogoń Szczecin. Prezent dla Kamila Grosickiego
Dziś rumuński bramkarz Pogoni był przed przerwą jednym z dwóch bohaterów "Portowców". Lech ruszył bowiem mocno do przodu, już w 6. minucie Cojocaru musiał bronić strzał Antonio Milicia, za moment jego dyspozycję sprawdził Luis Palma. Gospodarze pogubili się jednak raz w obronie, Kamil Grosicki skorzystał z dość przypadkowego odbicia piłki przez Filipa Jagiełłę, nie dał szans Bartoszowi Mrozkowi.
To zaś sprawiło, że Lech wiele stracił z całej pewności, którą miał do tej pory. A jeszcze zanim minęło pół godziny gry, Grosicki mógł mieć dwie asysty - po zagraniach do Rajmunda Molnara i Mora Ndiaye. A później jeszcze lepszą okazję zmarnował Dimitrios Keramitsis.
Pogoń miała czego żałować, bo przez ostatni kwadrans przed przerwą głównie już się broniła. Miała jednak z tyłu Cojocaru, który popisywał się znakomitymi interwencjami. Ta po strzale Taofeeka Ismaheela, gdy ciężar ciała skierował już w drugą stronę, była światowych lotów. A jeszcze próbowali: Pablo Rodriguez (dwa razy), Luis Palma i Mikael Ishak. Rumun zachował czyste konto, mimo jakiegoś problemu z łydką. Dotrwał jednak do końca meczu.

Szybkie trafienie Mikaela Ishaka i zwrot akcji. A później już VAR w akcji, po trafieniu Palmy
Lech w pierwszej połowie oddał 14 strzałów, sześć celnych. Pogoń miała sześć łącznie, ten Grosickiego na 0:1 był jedynym celnym. Jeśli więc przed przerwą "Kolejorz" miał wyraźną przewagę, to później była ona jeszcze bardziej widoczna.
Lech rozpędzał się bowiem coraz mocniej, Ismaheel, Palma, Pereira czy Rodriguez napędzali kolejne ataki. W 51. minucie był już remis, Ishak wykorzystał dośrodkowanie Palmy, dostawił nogę. A w 60. minucie gospodarze cieszyli się już po raz drugi - akcja była cudowna, Ishak przepuścił piłkę, Rodriguez zagrał do Palmy, ten trafił w okienko. Problem w tym, że Honduranin miał stopę o kilka centymetrów za blisko bramki, to zdecydowało. Po informacji z VAR sędzia Wojciech Myć to trafienie anulował.
Pogoń już tylko skupiła się na obronie, długimi zagraniami próbowała coś zdziałać z kontry. A jednocześnie nie była już w stanie tak zagęścić środka pola, by tam pozbawić Lecha atutów. Jagiełło, po rykoszecie, trafił w słupek, wciąż aktywny był Palma.
A później piłka znów trafiła w słupek, po kolejnej interwencji obrońcy Pogoni. Lech miał juz na koncie grubo ponad 20 strzałów, ale nie potrafił oddać drugiego, który wpadłby do bramki.
W końcówce Pogoń zmusiła jeszcze do dwóch interwencji Mrozka, ten też zachował czujność. Aż w 89. minucie Leo Bengtsson wykorzystał świetne podanie, po równie znakomitym rajdzie, Jagiełły. Posłał piłkę obok Cojocaru.
Koniec emocji? Nic z tego. Sędzia Myć doliczył pięć minut, a już w pierwszej z nich Paul Mukairu wpadł z piłką w pole karne, minął Jagiełłę i pokonał Mrozka.
Skończyło się na remisie 2:2.
Zapis relacji "na żywo":












