Raków łączy rozgrywki ligowe z europejskimi pucharami. Debiut w Lidze Europy nie był udany, bo Atalanta Bergamo wypunktowała mistrzów Polski i wygrała 2:0. To właśnie Włosi są głównym faworytem grupy. W ekstraklasie częstochowianie potencjalnie są liderem lub wiceliderem. Przed meczem z Ruchem mieli sześć punktów straty do lidera Śląska Wrocław, ale też trzy spotkania rozegrane mniej. Trzy zwycięstwa dałyby im więc pierwsze miejsce. Chyba że to Legia wygrałaby też trzy mecze. Zespół z Warszawy ma punkt więcej od Rakowa. W teorii zadanie dla mistrzów Polski było najłatwiejsze z możliwych, bo grała z Ruchem Chorzów, który po piątkowych i sobotnich meczach osunął się na ostatnie miejsce. Śląski beniaminek nie wygrał od sześciu spotkań, ale to nie znaczyło, że jest bez szans. Tydzień temu inny nowicjusz - ŁKS przegrał w Częstochowie tylko 0:1, a do tego zmarnował mnóstwo dogodnych okazji. Raków mocniej skupia się bowiem na Lidze Europy. W porównaniu do meczu w Bergamo w wyjściowej jedenastce zabrakło Milana Rundicia, Deiana Sorescu i Władysława Koczerhina. Zastąpili ich Bartosz Nowak, Ben Lederman i Dawid Drachal. Szybki gol Ruchu - to był jednak dzień Drachala I początek meczu to ataki Ruchu, które szybko przyniosły efekt. Najpierw okazję zmarnował Daniel Szczepan. Za chwilę chorzowianie świetnie rozegrali piłkę w polu karnym, na koniec Kacper Michalski świetnie wypatrzył Tomasza Wójtowicza, który pokonał Vladana Kovacevicia. Piłkarze trenera Dawida Szwargi nie za bardzo potrafili odpowiedzieć rywalom. Była indywidualna akcja Johna Yeboaha, ale nie przyniosła efektów. Zamiast się kiwać w 20 minucie Niemiec świetnie podał do Łukasza Zwolińskiego, ale ten przegrał pojedynek z Michałem Buchalikiem. Na szczęście dla Rakowa nadbiegł Drachal i wbił piłkę do siatki. Goście poszli za ciosem, a pomógł im w tym bramkarz Ruchu. Z lewej strony dośrodkował Srdjan Plavsić, Buchalik źle ocenił lot piłki, a do siatki skierował ją po raz drugi w tym spotkaniu Drachal. Po golu nastolatka częstochowianie opanowali sytuację i zaczęli kontrolować spotkanie. W 35. minucie mogło być 3:0, ale po strzale Zwolińskiego tym razem świetnie zachował się bramkarz chorzowian. Za moment nieznacznie pomylił się Yeboah. To był jednak dzień Drachala. W 42. minucie po zagraniu Yeboaha piłka odbiła się od Bartosza Nowaka, Sadloka, młodzieżowca Rakowa i spadła mu pod nogi. Niespełna 19-letni zawodnik przymierzył z bliska i skompletował hat tricka. Ruch wraca do gry Tuż po wznowieniu gry przed szansą na czwartego gola był Yeboah, który popędził na bramkę Ruchu, ale naciskany przez Przemysława Szura i Buchalika stracił piłkę. W odpowiedzi szybka akcja gospodarzy, ale Swędrowski zamiast strzelać, podawał i nic nie wyszło z okazji. Chorzowianie nie rezygnowali i po strzale z rzutu wolnego Szczepana Kovacević z trudem odbił na rzut rożny. Jak wykorzystywać stwarzane sytuacje pokazał gospodarzom Plavsić. Serb zbiegł z lewej strony do środka boiska, nie przejął się goniącym go Juliuszem Letniowskim, przymierzył i było 4:1. Szybko nauki pobrał Tomas Podstawski - po wybiciu piłki przez Milana Rundicia Portugalczyk pięknie uderzył w okienko. Ruch wciąż jeszcze mógł wierzyć. I walczyli - po akcji Letniowskiego, z bliska strzelił Szczepan, Drachal wybił piłkę i trafił w... słupek, ale gola nie było. Po chwili sędzia Jarosław Przybył dostał sygnał z wozu VAR i pobiegł do monitora. Po wideoweryfikacji arbiter podyktował rzut karny za faul Giannisa Papanikolaou na napastniku Ruchu. Z jedenastu metrów uderzył poszkodowany i piłka po rękach Kovacevicia wpadła do siatki. Chorzowianie mieli jeszcze około 15 minut, by wyrównać. Wątpliwości rozwiał jednak Koczerhin, który "zabawił się" w polu karnym z obrońcami Ruchu i strzelił na 5:3.