25 maja, równo o 17.30, miało rozpocząć się wszystkie dziewięć meczów ostatniej kolejki PKO BP Ekstraklasy. Miało, bowiem starcie Rakowa Częstochowa ze Śląskiem Wrocław trzeba było opóźnić z powodu intensywnych opadów nad stadionem "Medalików". Szymon Marciniak dał sygnał do rozpoczęcia starcia dopiero o godz. 18.20. Gospodarze przy tym od początku wiedzieli, że nie grają już o nic oprócz jak najwyższego miejsca w tabeli, bowiem już wcześniej pożegnali marzenia nie tylko o mistrzostwie, ale i o europejskich pucharach. Inaczej było w przypadku gości z Wrocławia, którzy przed ostatnią serią gier wciąż mieli prawo marzyć o tytule mistrzowskim. Gdy jednak rozpoczynali zmagania z Rakowem, ich najwięksi oponenci w tym kontekście - z Jagiellonii Białystok - wygrywali już 3:0 z Wartą Poznań... Piekielna euforia na Wembley, szok dla rywali. Oto zwycięzca Pucharu Anglii PKO BP Ekstraklasa. Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław: Przebieg pierwszej połowy meczu, wynik Pierwsza ciekawsza sytuacja spotkania nastąpiła w 3. minucie - to właśnie wówczas John Yeboah próbował przedzierać się przez gąszcz przeciwników w polu karnym, ale został ostatecznie powstrzymany. Niedługo potem Peter Barath próbował podania do Dawida Drachala, ale... nie zmieścił się z piłką w obszarze gry. W 6. minucie w pole karne Rakowa wpadło długie podanie, które spadło na głowę Simeona Petrova - ten zgrał do Patricka Olsena, a Duńczyk bezbłędnie wykorzystał sytuację i posłał futbolówkę między nogami Vladana Kovaczevicia. Tym samym Duńczyk odnotował swoją pierwszą bramkę w sezonie 2023/2024, ale... jego radość nie trwała długo. Po dosyć długiej analizie VAR zapadła decyzja o nieuznaniu bramki - Petrov miał bowiem znaleźć się na spalonym, choć całe zdarzenie było bez wątpienia stykowe. Kolejne minuty starcia upływały raczej spokojnie - obie ekipy prowadziły sporo walki w środkowej części boiska, a było to zadanie niełatwe, bowiem murawa była dosłownie jak gąbka nasączona wodą. Rwać do przodu w 15. minucie próbował Pestka, ale dosyć szybko zderzył się ze ścianą przeciwników. Niedługo potem to "Wojskowi" mieli swoją szansę - z rzutu rożnego zagrywał Petr Schwarz, ale doskonałym refleksem popisał się tym razem Kovaczević, który skutecznie wypiąstkował piłkę daleko poza własne pole karne. Tym samym WKS mógł spisać ten korner na straty. W 18. minucie tymczasem Drachal próbował zagrywać do Koczerhina - ten nie zdołał zdobyć bramki, ale pętla wokół "szesnastki" gości się zacisnęła. Niebawem mocne uderzenie wykonał Yeboah i choć po interwencji Rafała Leszczyńskiego futbolówka zatrzymała się w kałuży na kilkadziesiąt centymetrów przed linią bramkową to... okazję do dobitki wykorzystał Ante Crnac - było 1:0 dla Rakowa. Ekipa z Wrocławia próbowała odpowiedzieć w 22. minucie - wtedy właśnie na strzał zdecydował się Nahuel Leiva, który jednak przy okazji się... poślizgnął. Jego "petarda" została odbita przez Kovaczevicia. Niebawem gra przeniosła się na przeciwległą stronę placu gry - Koczerhin jednak trafił wysoko ponad poprzeczką. W 27. minucie, nieco niespodziewanie, przed Yeboahem otworzyła się droga do rajdu pod bramkę Śląska - w dosłownie ostatniej chwili został on powstrzymany przez Petrova, któremu - nie a się ukryć - pomogło trochę "jezioro" na boisku przy Limanowskiego. Dopiero w 32. minucie podopieczni Jacka Magiery znowu zdołali zagrozić bramce Rakowa - najpierw Exposito szukał swoją wrzutką Olsena, a następnie na "bombę" z dystansu zdecydował się Schwarz, który jednak został zablokowany przez ofiarną interwencję Frana Tudora. Ten sam Schwarz niebawem trafił też wyraźnie obok bramki po stałym fragmencie gry. Po czterech minutach Koczerhin zdołał zmyślnie dograć do Crnaca, który miał sposobność do zdobycia dubletu - tym razem jednak Leszczyński zdołał zgarnąć futbolówkę i uniemożliwił rywalowi próbę trafienia do siatki. Trzeba jednak przyznać, że "Medaliki" nadzwyczaj łatwo znaleźli się w okolicach "piątki" przeciwników. Tuż przed przerwą Petr Schwarz znalazł jeszcze w "szesnastce" Erika Exposito - ten nie zdołał czysto przyjąć piłki i ta trafiła do Petera Pokornego, a ten uderzył na wiwat i... Kovaczević wkrótce potem mógł rozpoczynać grę na nowo. Koniec końców w tej połowie rezultat już się nie zmienił - gospodarze schodzili do szatni ze skromnym, jednobramkowym prowadzeniem. Lewandowski przerwał milczenie po zwolnieniu Xaviego. Napisał wszystko wprost PKO BP Ekstraklasa. Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław: Przebieg drugiej połowy meczu, wynik Po zmianie stron jako pierwsi dogodną szansę wypracowali sobie gracze Śląska - Nahuel Leiva zdoła zwieść Drachala i spróbował dośrodkowania w pole karne, ale jego wrzutka została prędko przyblokowana. W 49. minucie w końcu swoje najlepsze oblicze pokazał z kolei Exposito - uderzył zza "szesnastki" bardzo mocno i trafił ponad bezradnym Kovaczeviciem, który wcześniej kiepsko wybił futbolówkę. Było 1:1. W 54. minucie "Wojskowi" mogli pójść za ciosem - po przejęciu piłki w środku pola ruszyli oni z kontrą, podczas której Piotr Samiec-Talar nie zdołała jednak dograć do rozpędzającego się Exposito. Niedługo potem Jean Carlos, który wcześniej pozwolił rywalom przejąć futbolówkę przy kontrataku, próbował swoich sił z dystansu - jego strzał jednak poleciał wysoko nad poprzeczką. Ten sam gracz w 57. minucie tymczasem próbował wrzutki w kierunku Yeboaha - jednak i tym razem zabrakło precyzji i Leszczyński mógł spokojnie wznawiać z "piątki". Rywalizacja przeniosła się na moment na połowę "Medalików", ale wszelkie zagrożenie zniwelował Vladan Kovaczević. Po chwili poważny błąd popełnił Pestka - zbyt lekko próbował grać w stronę Racovitana i nieomal wykorzystał to Nahuel Leiva. W odpowiedzi szansy na kolejne trafienie poszukał Crnac, który jednak został świetnie zablokowany przez Petkova. W 63. minucie gospodarze trochę zaspali na swojej połowie - Macenko zdołał zgrać z lewej flanki w stronę Nahuela, a ten - na szczęście dla Rakowa - postanowił przepuścić piłkę, do której nie zdołał dotrzeć Samiec-Talar. Tutaj aż prosiło się o strzał... Po kilku mgnieniach oka, w 65. minucie, ten sam Macenko dostał doskonałe podanie za linię obrony od Pokornego i... uderzył w taki sposób, że piłkę "odkręciła się" od linii bramkowej. Gdyby inaczej ułożył stopę, niechybnie wpisałby się na listę strzelców. W minucie 70. Jakub Jezierski zdołał oddać piłkę Exposito, który jednak był obstawiony przez kilku oponentów - "dziewiątka" gości nie oddać strzału, a nawet, gdyby ta sztuka się udała, to... wcześniej Szymon Marciniak odgwizdał spalonego. Po paru chwilach arbiter... wskazał na wapno - Fran Tudor bowiem spóźnił się ze wślizgiem i sfaulował w polu karnym Erika Exposito. To jednak nie Hiszpan został wykonawcą "jedenastki", a Nahuel, który w 73. minucie dał Śląskowi prowadzenie 2:1. W 77. minucie doszło do przepychanki na połowie gości - Tudor starł się z Pokornym, po czym przed "szesnastką" WKS-u zrobił się "kocioł", po którym sędzia ukarał żółtymi kartkami... Racovitana oraz Petkova. Cała ta sytuacja, patrząc na okoliczności, naprawdę nie była konieczna. Wspominany Fran Tudor następnie wykonał dośrodkowanie z rzutu wolnego, ale bardzo dobrze interweniował Macenko, który wybił futbolówkę głową. W 82. minucie tymczasem Jezierski znów znalazł boiskową chemię z Exposito - dograł do niego, ale napastnik został zablokowany przez jednego z przeciwników. Korner w wykonaniu Schwarza nie przyniósł jednak potem zespołowi z Wrocławia korzyści. Następne minuty upływały raczej bez konkretów ze strony którejkolwiek z drużyn - już w doliczonym czasie drugiej połowy strzał oddał jeszcze Burak Ince, ale w całej sytuacji odgwizdano spalonego. Rezultat jednak się nie zmienił - Śląsk Wrocław wygrał 2:1 z Rakowem Częstochowa, ale wcześniejszy triumf Jagiellonii nad Wartą i tak przypieczętował to, że "Wojskowi" wywalczyli w sezonie 2023/2024 "jedynie" wicemistrzostwo kraju. Był to tym samym ostatni akcent w zmaganiach PKO BP Ekstraklasy... aż do lipca.