28-letniego Matrasa do ligowej piłki wprowadzał nie kto inny jak Marcin Brosz. Szansę debiutu w ligowej piłce, na zapleczu Ekstraklasy, dał mu jesienią 2010 roku, kiedy prowadził Piasta Gliwice. To, jak podkreśla pochodzący z Ornontowic, miejscowości leżącej niedaleko Zabrza, miało wpływ na decyzję, jaka podjął zimą. - Wiadomo, jak to jest w klubach, trenerzy się zmieniają i różnie z tą grą potem bywa. Tutaj znałem trenera, wiem, co trzeba grać i czego ode mnie się oczekuje - mówił po swoim transferze do Górnika doświadczony zawodnik. Matras na swoim koncie ma 176 występów w Ekstraklasie i 13bramek. Przez ostatnie 1,5 roku grał jednak niewiele. W Lechii i w Zagłębiu Lubin w zeszłym roku zaliczył ledwie 19 ligowych gier, w tym jednak tylko osiem w podstawowym składzie. - Przed świętami zacząłem się zastanawiać nad swoją sytuacją. Nie była ona za dobra. Chciałem i chcę grać, nie mam przecież trzydziestu kilku lat. Rozmawiałem i z trenerem i z dyrektorem Górnika, doszliśmy do porozumienia, że będę przydatny, stąd moja decyzja - opowiada. Z wejściem do drużyny nie miał problemów. Pochodzi przecież z Górnego Śląska, zna bardzo dobrze trenera Brosza. Już w zimowych sparingach był tym, na kogo szkoleniowiec zabrzańskiego zespołu stawiał. Ma być jednym z tych, którzy odmieni grę zespołu. - Zawsze się śmieję, że to wejście do szatni jest najtrudniejsze, ale tutaj było inaczej. Szatnia jest młoda, jest dużo Polaków, więc nie ma żadnych problemów z komunikacją. Wszystko przebiega zgodnie z planem - podkreśla. W poniedziałkowym starciu z Wisłą Matras okazał się prawdziwym bohaterem. Defensywny pomocnik dwa razy wpisał się na listę strzelców, po raz pierwszy w Ekstraklasie. Mogło być zresztą jeszcze lepiej, ale w końcówce zmarnował dobrą okazję. - Najważniejsze w tym wszystkim było zdobycie trzech punktów. Podkreślałem wcześniej, że dobrze byłoby zacząć wszystko od zwycięstwa i udało się to zrealizować. Wykonaliśmy swoją robotę, a to że zdobyłem te dwie bramki, to jest to tam jakiś dodatkowy plus, choć mogłem mieć trzy gole na koncie, bo w końcówce miałem świetną sytuację, a z tych wszystkich, to ta wydawała się najłatwiejsza. Niestety, nie trafiłem - mówi zawodnik. Na konferencji prasowej trener Brosz z uśmiechem powiedział, że za tą ostatnią niewykorzystaną sytuację zawodnik dostanie burę. Teraz przed Matrasem i zabrzanami kolejne spotkanie, z Pogonią Szczecin na wyjeździe, już w piątek (godz. 18). - Myślę, że z Pogonią też zapunktujemy i będziemy się piąć w górę tabeli. Z Wisłą to dopiero malutki kroczek w tym, co gdzieś tam chcemy osiągnąć. Powoli myślimy o następnym meczu - podkreśla Matras, który kiedy wczoraj opuszczał murawę w samej końcówce, to pożegnało go chóralne "dziękujemy, dziękujemy!", prawie 15 tys. kibiców na stadionie im. Ernesta Pohla. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Michał Zichlarz