Śląsk prowadził z "górniczą" jedenastką, żeby potem stracić dwie bramki. W drugiej połowie do siatki trafił najlepszy na murawie Robert Pich. Ostatecznie skończyło się na podziale punktów, choć goście mogli się pokusić o wygraną. - Mieliśmy piłkę meczową w ostatniej minucie - podkreślał po spotkaniu Piotr Celeban. Obrońca wrocławskiej jedenastki miał na myśli sytuację, po której najskuteczniejszemu snajperowi Ekstraklasy Marcinowi Robakowi niewiele zabrakło do pokonania Tomasza Loski. Piłka po strzale napastnika Śląska o centymetry minęła bramkę zabrzan. - Po naszej wcześniejszej porażce z płocczanami trzeba się cieszyć z jednego punktu, a teraz spokojnie pracować przez dwa tygodnie, żeby wygrać kolejny mecz na Cracovii - mówił po spotkaniu Celeban, który śrubuje swoisty rekord. W Zabrzu zagrał kolejne już 101 spotkanie w Ekstraklasie, w której od 8 marca 2016 roku nie opuścił ani minuty! Z Górnikiem rozegrał, jak zwykle, solidne spotkanie. Wrocławianie o tyle cieszyli się z dobrego występu, bo przecież po bolesnej przegranej z Wisłą Płocka zostali przez klub ukarani finansowo obniżeniem wynagrodzeń w listopadzie. - W drugiej połówce pokazaliśmy, że nie ma u n nas żadnych problemów i wyrównaliśmy. Trzeba się z tego cieszyć, bo po ostatnich zawirowaniach możemy się teraz spokojnie przygotowywać do następnego spotkania - zaznacza 33-letni Celeban. Śląsk w pierwszej części sezonu lepiej radził sobie w meczach na obcych stadionach niż u siebie. Z 16 zdobytych punktów przez jedenastkę prowadzoną przez Tadeusza Pawłowskiego, dziewięć "oczek" udało się wywalczyć na wyjazdach, a tylko siedem u siebie. Z 8 gier na swoim stadionie drużyna z Wrocławia przegrała aż 5! To rekordowy wynik w Ekstraklasie. Tak złego bilansu nie mają nawet zamykające ligową tabelę ekipy beniaminków - Miedzi Legnica oraz Zagłębia Sosnowiec. Michał Zichlarz, Zabrze Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy