Przypomnijmy, tuż przed końcem spotkania obrońca Górnika z impetem spadł na plecy i zwijał się z bólu. Wystarczył jednak gwizdek sędziego Jarosława Przybyła kończący mecz, by Bochniewicz - jak nigdy nic - poderwał się na równe nogi i zaczął celebrować zwycięstwo. - Wrzućcie na luz. Plecy do teraz mnie bolą - taka była pierwsza reakcja 23-latka na wydarzenie, o którym od razu zrobiło się głośno.W końcu utalentowany defensor ochłonął i sam poszedł po rozum do głowy, że postąpił mało profesjonalnie i niezgodnie z duchem czystej gry. Postanowił uderzyć się w pierś i opublikował oświadczenie, które zamieszczamy poniżej:"OK, przyznaję Wam rację - to była głupota. Zupełnie niepotrzebna. Gdyby ta sytuacja dotyczyła innego piłkarza, zwłaszcza dobrze mi znanego, pewnie sam ruszyłbym z szyderką, troszkę podogryzał. Czasami najtrudniej racjonalnie ocenić okoliczności, gdy dotyczą one akurat nas samych.Nieistotne, że był faul. Nieistotne, że zaraz miał skończyć się mecz. Trzeba było wstać i się nie wygłupiać. Szczęście w nieszczęściu, że zdarzenie nie miało wpływu na końcowy wynik oraz że żaden z rywali nie czuł się przez to pokrzywdzony. Młodzieżowy reprezentant Polski powinien dawać przykład i ja taki dałem - tyle że... jak nie robić.Człowieka jednak poznaje się nie po tym, że pobłądził, tylko czy i w jaki sposób potrafi się z tym uporać. Dlatego w tym miejscu chciałbym zadeklarować: to był pierwszy i ostatni raz. Taka sytuacja już się nie powtórzy, a ja jeszcze bardziej będę pamiętał o zasadach fair-play.Ps. Fajnie, gdyby z tego niepotrzebnego zachowania wynikło coś dobrego. W związku z tym proszę Was o wskazanie osoby, która bardzo chciałaby oglądać mecze Górnika z trybun, ale ze względów finansowych nie może sobie na to pozwolić (może też być dzieciak z rodzicem lub opiekunem) - kupuję karnet na rundę wiosenną".Wcześniej zachowanie Bochniewicza potępiło wiele osób polskiego futbolu, na czele z prezesem PZPN-u Zbigniewem Bońkiem. - No to będzie beka na kadrze. Nie wypada - napisał na Twitterze sternik związku.