Danch trafił do Górnika wiosną 2007 roku. Przeżył z klubem dwa spadki z Ekstraklasy i dwa awanse, choć tego ostatniego nie dane było mu świętować po tym, jak w kwietniu, razem z doświadczonymi Rafałem Kosznikiem i Dawidem Plizgą, został odsunięty od pierwszej drużyny. Pod adresem doświadczonych zawodników posypały się najgorsze komentarze, łącznie z takimi, że obstawiali ligowe spotkania u bukmacherów. Danch oczyścił się w niekonwencjonalny sposób, poddając się badaniu wariografem. W czerwcu piłkarz znalazł sobie nowego pracodawcę, podpisując dwuletni kontrakt z Arką. W drużynie prowadzonej przez Leszka Ojrzyńskiego z miejsca stał się zawodnikiem podstawowego składu. O swoim byłym kapitanie nie zapomnieli kibice Górnika. W ostatniej kolejce, kiedy Arka gościła w Zabrzu, wręczyli mu pamiątkową koszulkę i długo skandowali jego nazwisko. Sam zawodnik przyznaje, że z uwagą obserwuje poczynania swojego byłego klubu. - Spędziłem tam 10 lat, a więc większość swojej kariery. Obserwuję oczywiście, jak im idzie. Dobrze weszli w sezon i pokazują charakter. To młody zespół, w którym jeden walczy za drugiego i to przynosi punkty. My sprawiliśmy im wiele kłopotów. Szkoda jednak, że nie wystarczyło to do zwycięstwa na ciężkim teranie - mówił. Po remisowym 1-1 meczu w Zabrzu, Danch paradował z mocno podbitym lewym okiem. Nie był to jednak efekt meczu przeciwko Górnikowi, a efekt starcia w spotkaniu przeciwko Koronie kilka dni wcześniej. - Ze mną wszystko jest w porządku. Teraz trzymam kciuki za to, żeby do siebie szybko doszedł też Tadziu Socha - podkreślał nowy obrońca gdynian, mając na uwadze zderzenie głowami Michała Koja i kapitana Arki w drugiej połowie meczu w Zabrzu, które skutkowało tym, że obaj obrońcy zostali odwiezieni do szpitala. Michał Zichlarz Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz