<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-ekstraklasa-2014-2015-final-grupa-mistrzowska,cid,3,rid,2257,gid,763,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela grupy mistrzowskiej Ekstraklasy</a> Dla Lecha był to kolejny mecz z cyklu "musimy wygrać" - tylko zwycięstwo dawało mu stuprocentową gwarancję utrzymania przewagi nad Legią w walce o mistrzowski tytuł. Gdy poznaniacy przyjechali z hotelu na zabrzański stadion, żaden z nich się nie uśmiechał, nie próbował żartować, jak to zwykle bywa. Skupiony był także trener Maciej Skorża - z marsową miną przyglądał się rozgrzewce swoich graczy. Tę maksymalną koncentrację Skorża chciał zachować u swoich piłkarzy aż do ostatnich chwil przed meczem. Okazało się, że to jednak mający małe szanse na grę w pucharzach zabrzanie rozpoczęli z wysokiego "C". W pierwszych kilku minutach trzykrotnie kotłowało się pod bramką Macieja Gostomskiego, aż wreszcie w 4. minucie Konrad Nowak huknął pod poprzeczkę i zdobył swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Trener zabrzan Robert Warzycha mocno zaskoczył składem, w którym zabrakło m.in. Roberta Jeża czy Łukasza Madeja. Był za to 20-letni Fabian Piasecki, który w ostatni weekend debiutował w pierwszym zespole Górnika. Czyżby postawienie na graczy młodszych miało być sposobem na Lecha? Nic z tego. "Kolejorz" zaczął grać jak z nut i dość szybko położył rywala na łopatkach. Poznaniacy rozrywali anemiczną obronę Górnika po akcjach skrzydłami - tu szaleli Barry Douglas, Szymon Pawłowski, Dawid Kownacki czy nawet Zaur Sadajew z Kasperem Hamalainen. Gościom wychodziło niemal wszystko - przed przerwą zdobyli cztery bramki, a mogli drugie tyle. Najpierw Marcin Kamiński po dośrodkowaniu Barrego Douglasa główkował w boczną siatkę, po chwili kolejne dośrodkowanie Szkota wykorzystał już jednak Szymon Pawłowski. Po tym golu kibice Górnika zaczęli... obrażać warszawską Legię. Lechici poszli za ciosem i w odstępie sześciu minut zdobyli kolejne dwa gole. Najpierw trafił Hamalainen, po kilku świetnych zagraniach kolegów przed polem karnym i efektownej podcince w szesnastkę. W 17. minucie Fin podwyższył na 3-1, tym razem po dośrodkowaniu Dawida Kownackiego i "asyście" Sadajewa, który przepychając się z Adamem Danchem zdołał trafić piłką w bramkarza Górnika, a Hamalainen skorzystał na dobitce. - Mistrz, mistrz, Kolejorz - krzyknęli tym razem fani Lecha, których ponad trzystu zasiadło na trybunach zabrzańskiego stadionu. Od tego momentu Lech mógł już grać na luzie. Gospodarze nawet nie próbowali agresywniej atakować, a bez tego nie mieli jakichkolwiek szans na wyrównaną walkę. Jedynie po strzale debiutanta Piaseckiego z 25. minuty poznaniacy mogli czuć jakiekolwiek zagrożenia. Aby rozwiać wątpliwości, kto jest lepszy, szybko podwyższyli na 4-1, a Zaur Sadajew przy swoim strzale (asystę zaliczył Pawłowski) omal nie rozerwał siatki. Dodajmy do tego jeszcze dwie efektowne obrony Kasprzika po strzałach Pawłowskiego i dośrodkowaniu Douglasa. Lech robił co chciał, a żaden z piłkarzy Górnika jakoś specjalnie mu tego nie utrudniał. Zabrzanie nie sprawiali jednak wrażenia piłkarzy załamanych wysoką porażką. W przerwie rezerwowy bramkarz Pavels Steinbors uderzał z dystansu, a jego strzały bronił rezerwowy obrońca Mateusz Słodowy, który założył rękawice. Wcale nie odwrotnie. Druga połowa była już tylko dopełnieniem obrazu nędzy i rozpaczy ze strony Górnika oraz całkowitego panowania nad sytuacją poznaniaków. Zanim w 58. minucie na 5-1 trafił Darko Jevtić, dobre sytuacje zdążyli już zmarnować dwukrotnie Pawłowski i raz Karol Linetty. Goście przestali się spieszyć, zaczęli oszczędzać siły na niedzielny mecz z Wisłą Kraków, który ma decydować o tytule mistrza Polski. W Gdańsku Lechia wciąż bowiem remisowała z Legią 0-0, a tylko zwycięstwo gdańszczan dawało Lechowi zwycięstwo w lidze już dzisiaj. Skorża nie chciał też ryzykować ewentualnej utraty zagrożonych kartkami Kownackiego i Kędziory, a także oszczędził Hamalainena, który późną wiosną ma problemy alergiczne związane z pyleniem roślin. Na "dobranoc" gola strzelił jeszcze Jevtić. Kibicom Górnika taki wynik nie przeszkadzał. - Dzięki za walkę, Górnicy, dzięki za walkę - krzyknęli ci z Torcidy po meczu. Poznaniacy wygrali więc bardzo wyraźnie, a poniewać nie doczekali się porażki Legii, sami w niedzielę muszą postawić kropkę nad "i". Wystarczy im do tego remis z Wisłą Kraków. Z Zabrza Andrzej Grupa Górnik Zabrze - Lech Poznań 1-6 (1-4) Bramki: 1-0 Konrad Nowak (4.), 1-1 Szymon Pawłowski (9.), 1-2 Kasper Hamalainen (12.), 1-3 Kasper Hamalainen (17.), 1-4 Zaur Sadajew (30.), 1-5 Darko Jevtić (58.), 1-6 Darko Jevtić (90+1.). Żółte kartki: Górnik Zabrze - Seweryn Gancarczyk, Ołeksandr Szeweluchin. Lech Poznań - Karol Linetty. Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 3000. Powiedzieli po meczu: Maciej Skorża, trener Lecha: Zaczęliśmy fatalnie, na szczęście potrafiliśmy szybko odpowiedzieć, a w pierwszej połowie zagraliśmy na tyle skutecznie, ze wszystko mogliśmy już spokojnie kontrolować. Najważniejsze teraz jest abyśmy szybko się zregenerowali i w niedzielę zdobyli kolejne trzy punkty, oznaczające upragnione mistrzostwo. Jesteśmy bardzo blisko, ale nie ma jeszcze kropki nad "i". Wisła na pewno ma swoje zalety, będzie chciała jak najlepiej zagrać w Poznaniu i musimy temu stawić czoła. Bardzo chciałbym dalej współpracować z Zaurem Sadajewem, mamy coraz więcej z jego gry, ale nie wszystko zależy od nas. Także od Zaura, jego klubu, on sam nie potrafi się określić, jakie ma plany. Myślę, że ta sprawa rozstrzygnie się w ciągu dwóch tygodni. Józef Dankowski, p.o. trenera Górnika: Wynik to 1-6, porażkę biorę na siebie, nie tak to miało wyglądać, dziękuję.