Górnik Zabrze nie najlepiej rozpoczął sezon, bo od dwóch porażek z rzędu, z Pogonią w Szczecinie na inaugurację rozgrywek 0-2 i z Lechem Poznań u siebie 1-3. Potem sytuację poprawiły dwie wygrane z rzędu ze Stalą Mielec 1-0 i po bardzo dobrej grze z Jagiellonią Białystok 3-1. Kolejne mecze to już przeplatanka, przegrana - wygrana - przegrana. To sprawia, że póki co w rozgrywkach PKO Ekstraklasy zabrzanie są na odległym 14 miejscu, wyprzedzając tylko fatalnie grającą w lidze Legię Warszawa oraz trzy zespoły ze spadkowych miejsc. Mogło być zdecydowanie lepiej, ale sobotni mecz z "Białą Gwiazdą" Górnikowi po prostu zupełnie nie wyszedł. - To oczywiste, że ten mecz z Wisłą nie wyglądał tak, jakbyśmy chcieli. Pretensje możemy mieć wyłącznie do siebie. Rywal do przerwy nie stworzył pod naszą bramką praktycznie żadnej sytuacji. My coś próbowaliśmy robić, ale niewiele z tego wynikało. W drugiej połowie Wiśle wystarczyło 5-10 minut takiego przyciśnięcia nas, no i wpadła bramka po rykoszecie. To była taka sytuacja, że wybija się czy blokuje uderzenie. Jednak niestety, wpadła do siatki. I tak potem mieliśmy jednak sporo czasu, żeby wszystko odrobić. Wydaje się, że zabrakło nam trochę cierpliwości, żeby jeszcze pograć tą piłką od lewej do prawej strony, my chcieliśmy tą bramkę strzelić jednym czy dwoma podaniami, ale dziś się tak nie da. Trzeba trochę to piłką pograć. Jesteśmy bardzo źli na siebie, bo na stadionie była bardzo fajna atmosfera, ale nie wyszło. Musimy wkładać w to wszystko jeszcze więcej, bo takie granie w kratkę nie pomoże nam, żeby być gdzieś tam w tabeli wyżej - podkreśla Grzegorz Sandomierski. Sebastian Staszewski, Radosław Majewski i Sławomir Peszko o polskiej Ekstraklasie - Oglądaj teraz! Górnik Zabrze gra w kratkę Bramkarz Górnika przy zwycięskim golu zdobytym na początku drugiej połowy przez Michala Frydrycha nie miał szans na skuteczną interwencję, bo piłka odbiła się jeszcze od Adriana Gryszkiewicza, zmieniła lot i wpadła do siatki. Doświadczonego zawodnika pytamy, skąd się biorą takie wahania formy górniczej jedenastki, która dobre mecze przeplata ze słabymi, z takim jak ten w sobotę z jedenastką z Krakowa. - Ciężko powiedzieć z czego to wynika. To zdarza się po raz gdzieś tam kolejny, a o jakiś analizach nie ma co mówić. Sami się nakręcamy mówiąc, że dobrze byłoby wygrać parę meczów z rzędu, żeby zakotwiczyć gdzieś tam w tej ligowej tabeli wyżej. Mam nadzieję, że ta kolejna lekcja przyniesie nam coś, co weźmiemy do siebie i to granie w kratkę już się nie powtórzy, a my złapiemy serię i będzie dobrze. Przede wszystkim trzeba wierzyć, że tak będzie - podkreśla Sandomierski. Kolejnym rywalem drużyny prowadzonej przez Jana Urbana będzie w najbliższą sobotę Lechia Gdańsk. Kilka dni później zabrzan czeka wyjazdowa konfrontacja w Pucharze Polski ze Ślężą Wrocław. To spotkanie w środę 27 października. Michał Zichlarz, Zabrze