W sobotę 12 sierpnia w Kielcach spotkały się dwie drużyny zmagające się z poważnymi problemami. Ekipa miejscowej Korony w nie najlepszym stylu rozpoczęła ligowe zmagania w bieżącym sezonie, nie grzesząc efektywną, jak i skuteczną grą. Inauguracyjny remis ze Śląskiem Wrocław po bezpłciowej grze, a także bolesna porażka z ŁKS po bramce niemal w ostatniej akcji meczu, nie są powodem do dumy. Kibice mieli jednak nadzieję, że statystyka okaże się nie do przeskoczenia, a ich zespół w dalszym ciągu będzie kontynuować świetną serię na własnym stadionie. Posiłkowali się faktem, że ich ukochany zespół nie przegrał 9 z 10 ostatnich meczów u siebie (7 zwycięstw, 2 remisy i tylko jedna porażka). Na cenzurowanym znajdują się również podopieczni Jana Urbana, którzy po fatalnych meczach z Radomiakiem i Wartą Poznań, zdołali wywalczyć punkt z faworyzowanym Piastem Gliwice. Zabrzanie jako jedyni nie strzelili jeszcze ligowej bramki, co tuż przed pierwszym gwizdkiem w Kielcach stawiało ich ofensywę w fatalnym świetle. Senne widowisko w Kielcach. Górnik wygrał mecz w doliczonym czasie gry Początkowe minuty stały pod znakiem wzajemnego badania swoich możliwości. Obie drużyny z wielką determinacją skupiły swoją grę w środkowej strefie boiska, starając się konstruować swoje akcje w ataku pozycyjnym. Lekką przewagę w pierwszych dziesięciu minutach tego spotkania wypracował sobie Górnik Zabrze, który postanowił przyśpieszyć grę i chciał nadawać ton boiskowym wydarzeniom. Odwaga w grze mogła przynieść pożądany efekt w 6 minucie, kiedy to drużynową akcję mocnym uderzeniem zakończył Kamil Lukoszek, jednak piłka jedynie ostemplowała słupek bramki strzeżonej przez Xaviera Dziekońskiego. Chwilę później groźną akcję skonstruowali zawodnicy Korony, jednak mocny strzał Remacle'a wylądował w rękawicach Daniela Bielicy. Goście lekko się wycofali, oddając inicjatywę piłkarzom z Kielc, jednak optyczna przewaga, a także kilka sytuacji, nie przełożyły się na nic konkretnego. W dalszym etapie pierwszej połowy znacznie lepiej prezentowali się podopieczni Jana Urbana, którzy oprócz ambitnej walki niemal o każdą piłkę, pokazali jakość czysto piłkarską, konstruując kilka naprawdę efektownych sytuacji. Niestety, ale słaba skuteczność sprawiła, że Dziekoński aż do 34. minuty nie musiał chwalić się swoim kunsztem bramkarskim. To właśnie wtedy rzut wolny z lewej strony boiska wykonywany przez Kryspina Szczęśniaka mógł znaleźć miejsce w siatce. Na drodze piłki stanął jednak wychowanek Jagielloni Białystok i piękną interwencją sprawił, że na tablicy wyników wciąż widoczny był rezultat 0:0. Kości trzeszczały w derbach Śląska. Przepychanki, czerwona kartka i bez goli Gospodarze starali się odgryzać szybkimi kontrami, jednak nie byli w stanie zaskoczyć defensywy Górnika, która w trakcie pierwszych 45 minut prezentowała się naprawdę solidnie. Ostatnim akcentem pierwszej odsłony było przeciągnięte dośrodkowanie Ronaldo Deaconu, które niemal bezrobotny Bielica wyłapał bez większych problemów, popisując się swoją skocznością. Druga odsłonę starcia w Kielcach lepiej rozpoczęli gracze miejscowej Korony, którzy odważnie rzucili się do ataku, chcąc szybko napocząć swojego rywala. W 48. minucie kąśliwe uderzenie Jakuba Łukowskiego nieznacznie minęło bramkę Górnika, wywołując potężny jęk zawodu na trybunach. Korona nie zamierzała się zatrzymywać, a penetrujące podania przeszywały linię defensywną Górnika Zabrze z niezwykłą częstotliwością. Nie przynosiły one jednak zamierzonego skutku, bo Paweł Olkowski i Rafał Janicki w skuteczny sposób je neutralizowali. Z każdą minutą gospodarze coraz mocniej akcentowali swoją obecność na boisku, coraz śmielej atakując bramkę Daniela Bielicy, jednak podobnie, jak w pierwszej połowie brakowało skuteczności. W ostatnim kwadransie mecz w końcu się otworzył, a oba zespoły śmielej rzuciły się do ataku. Jako pierwsi groźną akcję zawiązali "Górnicy", jednak na posterunku zameldował się Dziekoński, który wykazał się znakomitym refleksem i wybronił niewygodny strzał. Chwilę później dwukrotnie zakotłowało się w polu karnym gości Zabrza, jednak w obu sytuacjach świetnym ustawieniem wykazał się Daniel Bielica, w dalszym ciągu utrzymując czyste konto. Serca kibiców Korony zabiły znacznie mocniej w 82. minucie, kiedy to w polu karnym jeden z defensorów Górnika zagrał piłkę ręką. Sędzia Paweł Raczkowski zinterpretował zachowanie Jensena, jako nieintencjonalne, tym samym nie zdecydował wskazać na jedenasty metr. Ostatecznie potężny cios wyprowadziła drużyna Górnika Zabrze, która w 91. minucie objęła prowadzenie i zapewniła sobie niezwykle ważne trzy punkty. W doliczonym czasie gry zwycięskiego gola dla klubu ze Śląska strzelił Rafał Janicki, wprawiając tamtejszych fanów w potężne zakłopotanie.