Przed poniedziałkowym spotkaniem na stadionie im. Ernesta Pohla zabrzanie zajmowali trzecie miejsce, a Cracovia przedostatnie. Mało kto spodziewał się, że mecz będzie miał taki przebieg. Na nieszczęście dla gospodarzy, wszystko rozstrzygnęło się praktycznie między 28 a 31 minutą, kiedy w krótkim odstępie czasu gola strzelił jeden z najlepszych na boisku Matic Fink, a potem fatalne samobójcze trafienie zaliczył Meik Karwot, zastępujący na lewej obronie pauzującego za kartki Michała Koja. W drugiej połowie zabrzanie przeważali, ale w końcówce znowu nadziali się na dwie kontry i stracili kolejne bramki, zdobywane przez Javi Hernandeza i Sergeia Zenjova. - Na pewno jest to mała sensacja, ale wiedzieliśmy po co przyjeżdżamy do Zabrza i mieliśmy na ten mecz swoją taktykę. Wiedzieliśmy jak Górnik gra, jakie ma słabości i w stu procentach to wykorzystaliśmy. We wcześniejszych meczach trochę brakowało nam szczęścia, teraz się udało, a do tego wygraliśmy bardzo okazale. Dzięki temu będziemy mieli lepszą zimę, aczkolwiek czeka nas jeszcze dużo pracy - podkreśla Krzysztof Piątek. - W niektórych sytuacjach mieliśmy trochę szczęścia. Górnik w drugiej połowie przeważał, ale my odpowiednio się ustawialiśmy. Zresztą trzecią bramkę mogliśmy zdobyć jeszcze wcześniej. Zabrakło jednak dokładności w kluczowych momentach - podkreśla najskuteczniejszy w tym sezonie piłkarz Cracovii, który jesienią zdobył 9 goli. Dzięki wygranej Cracovia awansowała z 15. na 12. miejsce w tabeli. Zespół prowadzony przez Michała Probierza ma na swoim koncie 22 punkty. - Fajne zwycięstwo i fajne będzie się rozjechać do domów. Jeszcze dużo pracy przed nami, bo mamy tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową - podkreśla Piątek. Michał Zichlarz, Zabrze Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy