Gorąco ws. Iordanescu. Rumun w końcu zabrał głos, nagle wkroczył Wszołek
Edward Iordanescu przeżywa bardzo trudne chwile w zespole Legii Warszawa, a wszystko rozpoczęło się od bardzo dziwnych decyzji Rumuna tuż przed przerwą na mecze reprezentacji. Po porażce z Zagłębiem Lubin zrobiło się bardzo gorąco, a kibice zaczęli domagać się "głowy" Iordanescu. Rumun na środowej konferencji prasowej przedstawił swój obraz wydarzeń, a do dyskusji wkroczył także Paweł Wszołek.

Sezon 2024/2025 w wykonaniu Legii Warszawa można podzielić na dwie części. Ta pierwsza - ligowa, będzie nieudana, bo w stolicy liczy się tylko tytuł mistrzów Polski. Ta druga - pucharowa, była bardzo udana. Zespół prowadzony wówczas przez Goncalo Feio sięgnął bowiem po puchar Polski, a w Lidze Konferencji Europy dotarł aż do ćwierćfinału, gdzie poległ z Chelsea.
Mimo tego nie zdecydowano się przedłużyć umowy z portugalskim szkoleniowcem. Rozpoczęto więc poszukiwania nowego trenera. Ostatecznie postawiono na Edwarda Iordanescu, który z dobrej strony pokazał się w reprezentacji Rumunii. Początek w Legii można było uznać za optymistyczny, ale szybko wyszedł brak doświadczenia w prowadzeniu zespołu, który gra co trzy dni.
Iordansecu opowiedział o ostatnich dniach. Wkroczył Wszołek
Przed październikową przerwą na mecze reprezentacji Iordanescu dokonał nieoczekiwanych rotacji, które poniosły za sobą bardzo złe skutki, a jakby tego było mało, po spotkaniach drużyn narodowych Legia przegrała także z Zagłębiem Lubin. To sprawiło, że nastroje kibiców wobec Rumuna zaczęły się bardzo zmieniać, a głosy nawołujące do rozstania stały się coraz częstsze.
Według doniesień mediów sam Iordanescu miał zrozumieć, że jego misja w Legii się nie uda. W związku z tym na spotkaniu z zarządem "Wojskowych" według informacji medialnych 47-latek praktycznie podał się do dymisji, ale ta nie została przyjęta przez władze klubu. Swoją wersję wydarzeń na środowej konferencji prasowej przedstawił sam szkoleniowiec Legii.
- Po ostatnim meczu poprosiłem zarząd o rozmowę. To kompetentni ludzie. Pokazałem, że jestem gotowy, by podjąć jak najlepszą decyzję dla klubu i drużyny. To była długa dyskusja i poruszyliśmy również kwestię mojego kontraktu. Nie mogę poruszać szczegółów, ale Michał Żewłakow powiedział niedawno, że jeśli chodzi o aspekty finansowe, to było najłatwiejszym punktem negocjacji - rozpoczął.
Przyszedłem tutaj dla wyzwań. Nie było pod tym względem żadnych negocjacji. To jest kompleksowy kontrakt i nie chciałem blokować klubu w podjęciu najlepszej decyzji, nawet jeśli chodziłoby o zmianę trenera. Tak jak mieliśmy dużo tych dyskusji i do końca mojego kontraktu dużo ich będziemy mieć. Zawsze interes klubu powinien być na pierwszym miejscu. Jeżeli jestem tu, to myślę, że więcej informacji powinniście otrzymać od klubu, bo to była jego decyzja - dodał.
- Potrzebujemy wiele korekt, ale jestem pewien, że prawdziwa twarz Legii to są te momenty dobre z kandydatami do tytułu, a nie nasze ostatnie dwa spotkania. Dwa mecze wystarczyły, aby zniszczyć wszystko - zakończył. Do dyskusji wtrącił się także Paweł Wszołek, który stanął w obronie trenera.
- Mija piąty rok, odkąd nie zdobywamy mistrzostwa Polski. Nie można zawsze zwalać winy na trenera. Porozmawialiśmy sobie męsko jako zespół w szatni i trzeba się wziąć za grę w piłkę nożną - ocenił stanowczo wahadłowy "Wojskowych". Pierwszy test tego, jak Legia będzie wyglądać po całym tym zamieszaniu już w czwartek. Zespół ze stolicy w Krakowie zagra z Szachtarem Donieck w ramach Ligi Konferencji Europy.











