Tydzień temu, w meczu 21. kolejki Ekstraklasy pomiędzy Koroną Kielce i Lechią Gdańsk było bardzo gorąco, jak przystało na spotkanie drużyn broniących się przed spadkiem z ligi. Kielczanie prowadzili 1-0 po fantastycznym strzale Rumuna Ronaldo Deaconu z dystansu. W drugiej połowie za dwie żółte kartki z boiska wyleciał pomocnik Kyryło Petrow i gdańszczanie przystąpili do oblężenia bramki Korony. Do dantejskich scen pod bramką Marcela Zapytowskiego doszło w doliczonym czasie gry. Przy jednym z dośrodkowań golkiper minął się z piłką, w efekcie ta zmierzała do pustej bramki, gdzie z linii wybił ją Miłosz Trojak. Po jego zagraniu futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła wprost pod nogi Michała Nalepy, który jednak fatalnie skiksował. Po tym zagraniu piłkarz Lechii Gdańsk stał się znany na całym kontynencie, jednak niektórzy zapędzili się tytułując ten kiks "hańbą stulecia". To jednak tylko sport, takie określenia radzilibyśmy zarezerwować na poważniejsze dziedziny życia. Do sytuacji w wywiadzie z "Dziennikiem Bałtyckim" odniósł się sam Michał Nalepa. - Z perspektywy boiska wyglądało to tak, że boisko było grząskie i w końcówce meczu nie wyglądało najlepiej. Najpierw przewrócił się bramkarz a później prawa noga odjechała mi przy strzale i dlatego nie trafiłem lewą w piłkę. Nie będę się teraz usprawiedliwiał na różne sposoby i użalał, sytuacja była stuprocentowa i musiała zakończyć się bramką. Przygotowujesz się do meczu cały tydzień, masz 90 minut na boisku, żeby wypaść jak najlepiej, a pięć sekund decyduje o tym, czy zostajesz bohaterem czy antybohaterem. Taka jest piłka - powiedział stoper Lechii Gdańsk. Sytuacja Lechii Gdańsk w tabeli jest daleka od idealnej. Biało-Zieloni, którzy na początku sezonu grali w europejskich pucharach są dziś dopiero na 14. miejscu, zaledwie dwa punkty nad strefą spadkową. W sobotę o godz. 20 Michała Nalepę i resztę piłkarzy trenera Marcina Kaczmarka czeka niezmiernie ważny mecz z Radomiakiem Radom. - Do każdego meczu podchodzimy na sto procent i z identyczną mobilizacją. Nie możemy myśleć w ten sposób, co będzie za trzy miesiące. Bo wtedy nic z tego nie wyjdzie. Każdy musi się skupić na sobie, na meczu z Radomiakiem, a to dobra droga, żeby wyjść z tej sytuacji. Jak złapiemy pewność siebie to jestem przekonany, że wrócimy na dobre tory - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" Michał Nalepa. Maciej Słomiński, INTERIA