"Pasom" nie udało się jednak wygrać, gdyż wyrównał Tomasz Kłos, ale w starciu z mistrzem Polski jeden punkt jest sukcesem podopiecznych Albina Mikulskiego. - Jak się nie da wygrać, to trzeba zremisować - stwierdził Giza, z którym rozmawialiśmy po meczu. - Bramka i zdobyty jeden punkt na pewno cieszą, ale czy radości nie przysłania fakt, że nie wystąpi pan w piątkowym spotkaniu z Legią (musi pauzować za żółte kartki? - Cieszę się, że utrzymaliśmy wynik remisowy do końcowego gwizdka, nie cieszę się z tego, że dostałem niesłuszną żółtą kartkę. To był mój pierwszy faul i nie zasługiwałem na tak ostrą karę. Nie pozostaje nam nic innego, jak być zadowolonym z punktu, bo grać w dziesiątkę przeciwko Wiśle jest naprawdę ciężko, choć czujemy też pewien niedosyt, bo gdybyśmy grali w pełnym składzie, to mecz mógłby potoczyć się inaczej. W Warszawie oprócz mnie nie zagra także Arek Baran, więc będziemy trochę osłabieni. - Otwarcie niedzielnego meczu było różne od tego z jesieni. Wtedy to Wisła zaczęła agresywnie, teraz wy, czym chyba zaskoczyliście rywali. - Przegraliśmy pierwszy mecz na wiosnę (z Górnikiem Zabrze 1:2 - przyp. red.), a gdzie mamy szukać punktów jak nie u siebie. Chcieliśmy więc wygrać derby, prowadziliśmy 1:0, ale jeden stały fragment gry i straciliśmy gola. Trudno, takie rzeczy zdarzają się nawet najlepszym. Później zostaliśmy osłabieni, nie pozostało nam nic innego jak cofnąć się i liczyć na kontry. - Po czerwonej kartce dla Barana wydawało się, że Wisła musi zdobyć zwycięskiego gola. - Wiedzieliśmy jak się ustawić, strefą w obronie, a Wisła nie potrafiła jej przejść. W sumie od 55. minuty stworzyła tylko jedną sytuację, którą miał Zieńczuk, a poza tym zagrożenie pod naszą bramką było po stałych fragmentach. - W systemie trenera Albina Mikulskiego gra pan bardziej z przodu, ma pan mniej zadań defensywnych. Czy taka rola panu odpowiada? - Lepiej się czuję, gdy nie muszę się tak bardzo angażować w obronę. Mam wtedy więcej sił na to, aby konstruować akcje. Gdy gram defensywnego pomocnika, to wtedy to wygląda inaczej, inaczej się człowiek porusza po boisku. - Cracovia na wiosnę strzeliła dwie bramki, oba pana autorstwa. - Cieszę się z tych goli. Pozostaje jednak żal po meczu z Górnikiem, bo wtedy mieliśmy dużo sytuacji i mogliśmy strzelić kilka bramek, a przegraliśmy. W niedzielę mieliśmy jedną okazję i udało mi się ją wykorzystać. Paweł Pieprzyca, Kraków Krwawe porachunki po derbach