Miał być triumfalny marsz po mistrzostwo Polski, tymczasem "Kolejorzowi" idzie jak po grudzie. Do niepowodzeń ligowych doszła wtorkowa porażka z drugoligową Polonią Warszawa, która wyrzuciła Lecha za burtę Pucharu Polski. Po tym meczu pojawiły się głosy, że "Czarne Koszule" zwolniły trenera poznaniaków - Franciszka Smudę. INTERIA.PL: Co pan powie po porażce z Polonią? Franciszek Smuda, trener Lecha (bardzo smutnym i cichym głosem): - Jestem zmartwiony. Jak po każdej porażce. W Pucharze Polski mieliście sobie powetować niepowodzenia ligowe. - Niestety, chłopaki wyszli i myśleli, że wygrają bez biegania, walki. A to w piłce nożnej jest niemożliwe. Co Pan czuje, gdy kibice Lecha krzyczą: "Franek Smuda, gdzie te cuda?" - Staram się nie zwracać na to uwagi. Przecież ci, co tak śpiewają pewnie nawet nie wiedzą, jaka jest nasza sytuacja kadrowa, że mamy pięciu obrońców kontuzjowanych. Jak Pan ma zamiar poradzić sobie w tej sytuacji? W lidze czekają was trudne mecze: wyjazd do Odry, a później Poznań nawiedzi lider z Warszawy. - Musimy jakoś to poukładać. Myślę, że nasz zespół będzie funkcjonował. Innego wyjścia w tej chwili nie mamy. Trzeba działać tym składem, który jest. W tej chwili prochu nie wymyślisz! Dosyć smutno wygląda wasza sytuacja. Słychać to zresztą w pańskim głosie. Wierzy Pan, że uda się wyjść z "dołka"? - To nie jest "dołek". To po prostu brak obrońców. Sił nam nie brakuje. Jeszcze w spotkaniu z Ruchem chłopaki biegali, walczyli. Z dnia na dzień sił im nie zabrakło. Rozmawiał Pan z zarządem po porażce w Warszawie? Pojawiły się sugestie, że może Pan stracić pracę. - Aaa, ja to nawet nie zwracam na to uwagi. Robię wszystko, co tylko potrafię, a co będzie, to będzie. Do końca będę wierzę w swoje umiejętności i w zespół. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL