- Polonia grała do przerwy bardzo agresywnie. Zastanawialiśmy się, skąd mają w sobie tyle sił . Czerwoną kartkę ujrzeli jednak jak najbardziej słusznie, co trochę pokrzyżowało im szyki. My konsekwentnie dążyliśmy do rozmontowania ich obrony, czego efektem były dwie, czy trzy sytuacje już do przerwy, po których mogły paść dla nas bramki. Jednak graliśmy troszeczkę chaotycznie, szczególnie pod bramką. W drugiej połowie worek z bramkami się w końcu rozwiązał - powiedział po meczu najskuteczniejszy piłkarz Wisły w nowym sezonie. "Franek" mógł strzelić jeszcze więcej bramek, ale na przeszkodzie stanęła świetna postawa obrońców Polonii oraz błędna decyzja arbitra, który odgwizdał spalonego w 24. minucie spotkanie. - Wiem z relacji kolegów, którzy oglądali mecz w Canal+, że spalonego nie było. Zatem był to błąd sędziego, niejedyny w tym meczu, bo innych też się nie ustrzegł. Odgwizdał na przykład dwa spalone Maćka Żurawskiego, których też jak się okazuje nie było. Przy wyniku 4:0 wszystko idzie w zapomnienie, byłoby jednak gorzej, gdybyśmy tego meczu nie wygrali - powiedział napastnik Wisły, którego zapytano również o niesamowitą pewności siebie, nawet po kilku niewykorzystanych wcześniej dogodnych sytuacjach. - Trochę się gra w tą piłkę - odpowiedział z uśmiechem - Po jednej niewykorzystanej sytuacji świat się na głowę nie zawali. - Taki mecz z Polonią na pewno przyda się nam przed meczem z Realem. Goście zagrali agresywnie, czego efektem były kartki, w tym jak najbardziej zasłużona czerwona. To swojego rodzaju przetarcie, bo mecz z Hiszpanami będzie co najmniej równie ciężki jak ten dzisiejszy. Oby z podobnym finiszem - zakończył "Franek".