Trener Waldemar Fornalik przez ostatni tydzień gościł w Republice Południowej Afryki, gdzie przyglądał się zmaganiom drużyn biorących udział w MŚ. Szkoleniowiec Ruchu, pomimo tego, że pobyt w RPA ocenia jako udany, musiał wracać do Chorzowa, aby przygotowywać drużynę "Niebieskich" do walki w eliminacjach Ligi Europejskiej. Przez okres jego nieobecności zajęcia z piłkarzami prowadził jego brat i asystent - Tomasz, wraz z trenerami Leszkiem Dyją i Ryszardem Kołodziejczykiem. Przygotowania w Chorzowie idą zatem pełną parą, a na przyszły tydzień zaplanowano dwa mecze sparingowe - z Polonią Bytom Ruch zmierzy się 23 czerwca, a już 26 czerwca czeka chorzowian mecz towarzyski z Piastem Gliwice. Kibice z Chorzowa na razie nie mogą także narzekać na transferowe poczynania swojego ulubionego klubu. Kontrakt z Ruchem podpisał już napastnik Sebastian Olszar, w zeszłym sezonie broniący barw Piasta Gliwice. Ma on zastąpić w Chorzowie Andrzeja Niedzielana, który od nowego sezonu bronił będzie barw Korony Kielce. Co najważniejsze jednak - wciąż graczami "Niebieskich" są napastnik Artur Sobiech i obrońca Maciej Sadlok. Pomimo, że w mediach codziennie pojawiają się informacje o kolejnych klubach zainteresowanych usługami Sobiecha, na razie brakuje konkretnych ofert. Z grona drużyn zainteresowanych usługami chorzowskiego napastnika wypadł już Lech Poznań, który zamiast niego chce ściągnąć bramkostrzelnego Łotysza Artjomsa Rudnevsa z węgierskiego Zalaegerszegi. Podobnie wygląda sytuacja z Sadlokiem, który co prawda znalazł się na liście życzeń krakowskich klubów - Wisły i Cracovii, ale Wisła jest za mało konkretna, a transfer do Cracovii nie wydaje się szczególnie interesujący dla samego zawodnika. Ciekawe jak jeszcze długo zostaną w Chorzowie Sobiech i Sadlok? Powszechnie znane są bowiem problemy finansowe Ruchu, a sprzedaż dwóch młodych, utalentowanych zawodników mogłaby być przydatnym zastrzykiem finansowym dla klubu, który zalega jeszcze piłkarzom połowę premii za rundę jesienną poprzedniego sezonu. Szefowie Ruchu muszą jednak trochę spuścić z tonu jeśli chodzi o żądania za piłkarzy, bo przewijające się w mediach sumy sięgające miliona euro za Sadloka i nawet półtora miliona za Sobiecha to kwoty, których po prostu żaden klub za nich nie zapłaci. Bartosz Barnaś