Dominacja w zestawieniu Legii to zasługa występów mistrzów Polski w Lidze Mistrzów. W porównaniu z 2015 rokiem legioniści zarobili o prawie sto milionów złotych więcej. - Legia Warszawa, dzięki awansowi do Ligi Mistrzów, przekroczyła poziom rocznych przychodów wynoszący 200 milionów zł z działalności sportowej. Tym samym jest jedynym klubem w historii Ekstraklasy, który przekroczył nie tylko barierę 100, ale i 200 mln złotych oraz wyprzedził tak znacznie pozostałych rywali - mówi Przemysław Zawadzki, dyrektor, ekspert Sports Business Group Poland, Deloitte. - Aktualny mistrz Polski w zbliżającym się sezonie ponownie zagra o udział w fazie grupowej rozgrywek Ligi Mistrzów, a tym samym o możliwość powtórzenia rekordowego poziomu przychodów - dodaje. To jednak nie będzie łatwe zadanie, bo tylko od początku roku z drużyny odeszło czterech kluczowych piłkarzy. Zimą Łazienkowską opuścili: Bartosz Bereszyński, Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović, a w ciągu najbliższych dni kontrakt z FK Krasnodar ma podpisać Vadis Odjidja-Ofoe. Zestawienie za 2016 roku jasno pokazuje, że prawdziwą kasę można zarobić tylko w Lidze Mistrzów. Niezłe pieniądze są też do wyjęcia za udział w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Dobitnie pokazał to przykład Lecha Poznań. W 2015 roku "Kolejorz" występował w europejskich pucharach do grudnia. Dzięki temu zarobił aż 78 milionów złotych. W poprzednim sezonie poznaniacy skończyli ligę w środku stawki, nie załapali się do rozgrywek europejskich, w związku z tym ich przychody bardzo mocno spadły - do 55 milionów złotych. Z raportu finansowego wysuwa się jeden wniosek. Legia to prawdziwy hegemon na krajowym podwórku. Drużyna prowadzona przez Jacka Magierę zarobiła więcej niż łącznie pięć kolejnych klubów w zestawieniu czyli oprócz Lecha, Lechii, Zagłębia, Cracovii i Piasta. Jednak, jak pokazała ligowa tabela, większe przychody Legii nie przełoży się na jej dominację w Ekstraklasie. Tytuł legioniści zapewnili sobie dopiero w ostatniej kolejce, wyprzedzając Jagiellonię o... jednego strzelonego gola. Gdyby białostoczanie wygrali, a nie zremisowali z Lechem na finiszu rozgrywek, to oni cieszyliby się ze złotych medali. A jeśli patrzyć tylko na finansowe słupki, warszawianie powinni wygrać ligę z przynajmniej kilkunastopunktową przewagą. Od Jagiellonii zarobili w 2016 roku o... 192 miliony złotych więcej. Doskonały wynik finansowy Legii zakłamuje też obraz całej ligi. Pomiędzy 2015 a 2016 rokiem przychody klubów wzrosły aż o 17 procent. Gdyby jednak ekipa Magiery szybko odpadła z europejskich pucharów, to wynik finansowy byłby gorszy niż ten z poprzedniego zestawienia. Postawa Legii "pociągnęła za uszy" całą Ekstraklasę także w zestawieniu z innymi ligami w Europie. Patrząc na same wykresy, polskie kluby zarobiły więcej niż austriackie i niewiele mniej niż szkockie, duńskie czy szwedzkie. Na pewno powodem do optymizmu jest wzrost frekwencji. W zeszłym sezonie ligowe mecze odwiedziło aż 2,8 miliona kibiców. To absolutny rekord. Średnia widzów na mecz wzrosła z 9200 do 9500. Największy skok zanotowała Lechia, której spotkania oglądało o blisko pięć tysięcy kibiców więcej niż w rozgrywkach 2015/6. Jeśli tendencja zostanie utrzymana, w ciągu najbliższych trzech sezonów powinniśmy dogonić ligi: portugalską, belgijską i rosyjską, których mecze ogląda średnio ponad 11 tysięcy kibiców. Ale żeby nie było tak różowo, wciąż niewiele naszych klubów jest w stanie wypełnić swój stadion chociażby w połowie. - Widzimy, że sytuacja klubów Ekstraklasy z roku na rok polepsza się. Może to świadczyć o poprawie finansów w polskiej piłce, spowodowanej wyższymi kontraktami z praw telewizyjnych, a także skuteczności komisji licencyjnej, która na bieżąco monitoruje działania klubów. Oprócz kontraktów związanych z krajowymi prawami telewizyjnymi, głównym czynnikiem wzrostu lub spadku przychodów jest bez wątpienia udział w europejskich pucharach i to właśnie awans do nich powinien być celem wszystkich klubów" - mówi Marcin Diakonowicz, Partner, Lider Sports Business Group Poland, Deloitte. W ciągu dziesięciu ostatnich lat przychody Ekstraklasy wyniosły 3,58 mld zł. Jak długą drogę w tym czasie przebyła najlepsza polska liga piłki nożnej pokazuje fakt, że w 2007 roku jej przychody wyniosły zaledwie 202,5 mln zł, czyli mniej niż obecnie wynoszą przychody Legii. Ale jeśli chodzi o poziom sportowy, to takiej poprawy nie widać. Nieco cukierkowy obrazek z roku 2016 roku zakłamuje doskonały wynik stołecznego klubu. Nie przełoży się on jednak na umocnienie pozycji Legii w polskiej piłce. Kasa zarobiona na europejskich salonach już dawno się rozeszła. Właściciel klubu Dariusz Mioduski mówi, że Legia celuje w fazę grupową Ligi Europejskiej. A w kolejnym sezonie droga do Ligi Mistrzów jeszcze się wydłuży. Od 2018 roku zmieniają się zasady kwalifikacji. W decydującej rundzie mistrz Polski na pewno już nie trafi na drużynę pokroju mistrza Irlandii, z którym Legia mierzyła się w zeszłym sezonie. Żeby liga jako całość zrobiła wyraźny krok do przodu potrzebne są pieniądze. A tymczasem wciąż nie wiadomo, czy rozgrywki będą miały tytularnego sponsora. Wciąż nie została przedłużona umowa z Lotto, która gwarantowała klubom zaledwie dziewięć milionów złotych do podziału. Krzysztof Oliwa