Festiwal błędów w defensywie, rozgromiony beniaminek na kolanach. Jest nowy lider Ekstraklasy
Jagiellonia Białystok z zimną krwią rozbiła beniaminka i wykorzystała szansę awansu na pozycję lidera Ekstraklasy. Zespół Adriana Siemieńca pokonał na swoim stadionie Arkę Gdynia 4:0. Dwie bramki niedługo po wejściu na boisko strzelił Afimico Pululu, a po jednym trafieniu dołożyli jeszcze Sergio Lozano oraz Youssuf Sylla. "Jaga" tym samym spycha na drugą lokatę Górnika Zabrze, nad którym ma teraz punkt przewagi.

Ze wszystkich polskich uczestników Ligi Konferencji Jagiellonia Białystok spisuje się zdecydowanie najlepiej na rodzimym podwórku. Pomimo zaległego spotkania do rozegrania drużyna Adriana Siemieńca plasuje się na pozycji wicelidera. Sobotnia wpadka Górnika Zabrze i tylko remis 1:1 z Koroną Kielce sprawia, że drużyna z Białegostoku stanęła przed szansą stania się nowym liderem Ekstraklasy.
Do stolicy Podlasia przyjechała Arka Gdynia, jeden z trzech beniaminków tego sezonu Ekstraklasy. Drużyna Dawida Szwargi swoją 13. pozycję w tabeli zawdzięcza tylko i wyłącznie postawie na własnym terenie. Wyjazdy są dla nich koszmarem - w sześciu dotychczasowych spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt. Pod tym względem są najsłabsi w całej Ekstraklasie.
Jagiellonia zrobiła co musiała. Przewaga od samego początku przypieczętowana golem
Jagiellonia z roli faworyta wywiązała się wzorowo. Gospodarze już w 3. minucie mogli objąć prowadzenie. Arkę po strzale z bliskiej odległości Jesusa Imaza świetną paradą uratował Damian Węglarz. Golkiper gości bezradny był w 16. minucie, gdy sprytnym uderzeniem z rzutu wolnego wszystkich zaskoczył Sergio Lozano. Sprowadzony latem z Levante Hiszpan wykorzystał nieobecność "krokodyla" tuż za murem złożonym z zawodników Arki i mocnym uderzeniem po ziemi wyprowadził Jagiellonię na prowadzenie.
Już sześć minut później trybuny stadionu Jagiellonii ponownie eksplodowały z radości. Ta trwała jednak bardzo krótko, prowadzący to spotkanie Karol Arys tuż po strzale Louki Pripa wskazał pozycję spaloną. Bramka nie została ostatecznie uznana.
Jagiellonia do tego spotkania przystępowała potężnie osłabiona. Między słupkami zabrakło kontuzjowanego Sławomira Abramowicza. Desygnowany w jego miejsce debiutant w Ekstraklasie Miłosz Piekutowski z pewnością był łakomym kąskiem dla spragnionych zwycięstwa zawodników Arki. Tym jednak brakowało skuteczności, by być w stanie jakkolwiek wpłynąć na losy meczu. W 43. minucie młodego bramkarz sprawdzić chciał Eduardo Espiau. Hiszpański napastnik miał świetną pozycję do oddania strzału, lecz finalnie uderzył bardzo słabo i wprost w Piekutowskiego.
Dominacja po przerwie. Kompromitujące błędy w defensywie, Jagiellonia nie miała litości
W grze Arki momentami pojawiały się przebłyski, które mogły dać ich kibicom nadzieję na odwrócenie losów spotkania po przerwie. Te zostały rozwiane w 57. minucie za sprawą drugiego trafienia dla Jagiellonii. Fatalna strata w środku pola błyskawicznie zamieniła się w szybki kontratak, który z zimną krwią wykończył Youssuf Sylla. Belg wykończył podanie Imaza i strzelił swojego premierowego gola na boiskach Ekstraklasy.
Afimico Pululu spotkanie z Arką rozpoczął na ławce, a na murawie pojawił się dopiero w 58. minucie. Swoją obecność czwartym w tym sezonie Ekstraklasy golem zaznaczył już osiem minut później. Po raz kolejny kompromitującym błędem popisała się defensywa Arki. Futbolówkę we własnym polu karnym stracił Luis Perea, co z bezwzględnością wykorzystał Pululu. Snajper Jagiellonii nie miał zamiaru próżnować i w 70. minucie potężnym uderzeniem w samo "okienko" bramki Arki skompletował dublet.
Jagiellonia rozgromiła Arkę Gdynia 4:0, wreszcie dopięła swego i wyprzedziła Górnika Zabrze. Podopieczni Adriana Siemieńca nie pozostawili swojemu rywalowi żadnych złudzeń i w nagrodę zostali nowymi liderami Ekstraklasy. Na ten moment przewaga nad drugim Górnikiem to zaledwie punkt, jednak trzeba pamiętać o zaległym spotkaniu, które "Jaga" cały czas ma w zanadrzu.













