Postawa Śląska to jedna z największych niespodzianek w tym sezonie. Trener Jacek Magiera z zespołu broniącego się przed spadkiem zrobił lidera ekstraklasy. Teraz byłemu szkoleniowcowi i piłkarzowi Legii Warszawa przyszło zmierzyć się z drużyną ze stolicy. A Legia przystępowała do meczu ze Śląskiem pokiereszowana wydarzeniami sprzed reprezentacyjnej przerwy. I nie chodzi tylko o trzy porażki z rzędu - dwie ligowe z Jagiellonią Białystok i Rakowem Częstochowa oraz jedną w Lidze Konferencji Europy z AZ Alkmaar. Wciąż nie milkną echa bowiem wydarzeń w Holandii, gdzie dwóch piłkarzy Legii spędziło noc w więzieniu, a prezes Dariusz Mioduski był popychany i szarpany. Nadal sytuacja nie została wyjaśniona, a jedynym ukaranym klubem został na razie wicemistrz Polski. We Wrocławiu goście zagrali bez lidera - pauzującego za żółte kartki Josue. To jednak nie przeszkodziło legionistom w uzyskaniu przewagi. Najpierw dobre podanie Pawła Wszołka zdołał wybić Jegor Macenko, a po chwili po podaniu z rzutu wolnego Yuri Ribeiro strzelił głową tuż nad bramką. Celny strzał oddał za to Marc Gual, ale Rafał Leszczyński pewnie złapał piłkę. Śląsk - Legia. Poprzeczka ratuje gospodarzy Dopiero w 22. minucie odpowiedział Śląsk. Petr Schwarz dośrodkował, Piotr Samiec-Talar uderzył głową, ale niecelnie. Po chwili ten sam zawodnik znów stanął przed szansą, ale ponownie strzelił obok bramki. I za moment zaatakowała Legia, ale bramkowych sytuacji wciąż nie było. Gdy Maciej Rosołek dostał dobre podanie od Patryka Kun, to też nie wcelował w bramkę. W końcówce goście przycisnęli. Okazji nie wykorzystał Tomas Pekhart, a po strzale Guala z 10 metrów Śląsk uratowała poprzeczka. Śląskowi wystarczyło 19 sekund Po zmianie stron Śląskowi wystarczyło 19 sekund, by objąć prowadzenie. Samiec-Talar idealnie podał do przodu do Schwarza, a Czech z pierwszej piłki pokonał Tobiasza. Trener Kosta Runjaić szybko zareagował i dokonał pierwszej zmiany - za Kuna wszedł Gil Dias. Legioniści zaczęli przeważać - dwa razy strzelał Tomas Pekhart, ale nie trafił w bramkę. Okazję miał też Gual, ale wciąż Śląsk prowadził. I też mógł zdobyć kolejnego gola. Z rzutu wolnego mocno uderzył Erik Exposito, tyle że Tobiasz był dobrze ustawiony i wypiąstkował piłkę. Kibice Legii odpalili race i sędzia musiał przerwać mecz. Po wznowieniu gospodarze wyprowadzili świetną kontrę. Znów znakomite podanie Samca-Talara, tym razem sam przed Tobiaszem był Exposito i pewnym strzałem dał wrocławianom dwubramkowe prowadzenie. I piłkarze trenera Magiery poszli za ciosem. Długie wybicie piłki przez Leszczyńskiego, Mattias Nahuel minął Rafała Augustyniaka i podał tak, że sztuką byłoby nie trafić. Na 3:0 strzelił Samiec-Talar, który do dwóch asyst dołożył gola. To nie był koniec popisu Śląska. Kolejny kontratak, znakomite podanie Petra Pokornego, a Exposito nie marnuje okazji. 4:0! Po stracie czterech bramek kilka okazji stworzyła Legia, strzeliła nawet bramkę, ale okazało się, że jeden z zawodników był na spalonym.