Mecz ze Stalą Mielec miał potwierdzić, że Legii Warszawa na dobre wychodzi wychodzi z kryzysu. W czwartek "Wojskowi" pokonali w Lidze Konferencji Europy 2:1 Zrinjskiego Mostar i przerwali wstydliwą serię czterech kolejnych porażek we wszystkich rozgrywkach. To poprawiło morale w stołecznej drużynie, które miało stać się jeszcze lepsze w niedzielne popołudnie - Stal skazywana była przecież na porażkę. Goście z Podkarpacia pokazali jednak, co znaczy maksymalna efektywność. O ich grze trudno napisać coś więcej ponad to, że była zabójczo skuteczna. Podopieczni Kamila Kieresia nie silili się na wirtuozerię czy choćby próby koronkowego rozegrania akcji. Jak widać po wyniku - dobrze na tym wyszli. Legia – Stal: Jeden celny strzał gości i gol Początek spotkania nie wskazywał na sensacyjne rozstrzygnięcie. Zgodnie z oczekiwaniami Legia od razu przejęła inicjatywę i zepchnęła gości do głębokiej obrony. Warszawianie długo i cierpliwie rozgrywali piłkę, podczas gdy mielczanie ustawiali podwójne zasieki przed własnym polem karnym. Nie były one jednak na tyle skuteczne, aby całkowicie uniemożliwić gospodarzom tworzenie sytuacji bramkowych. Swoje okazje mieli bowiem między innymi Ernest Muci i Tomas Pekhart. UEFA jest surowa. Kolejna kara dla Rakowa i Legii po występach w Europie Scenariusz gospodarzy zaczął sypać się jak domek z kart w 38. minucie. Ilja Szkurin opanował piłkę, wpadł z nią w szesnastkę i pokonał Kacpra Tobiasza. To był dopiero pierwszy strzał Stali w tym meczu i od razu zakończony golem. Sensacyjny wynik utrzymał się do przerwy. Stal Mielec sprawiła sensację w Warszawie Tuż po zmianie stron mogło - a być może nawet powinno - być 1:1. Uderzenie głową Gila Diasa efektownie obronił Mateusz Kochalski. Bramkarz Stali zachował trzeźwość umysłu i natychmiast uruchomił kontrę swojej drużyny. Znów ważną rolę odegrał Szkurin, który tym razem odegrał do Krzysztofa Wołkowicza, a ten w 50. minucie podwyższył na 2:0. To był drugi strzał mielczan w tym meczu - i drugi gol. Piłkarze Legii wyglądali na rozwścieczonych. Od razu po stracie bramki rzucili się do szalonych wręcz ataków i nie pozwolili przeciwnikom wyjść z własnej strefy obronnej. Z minuty na minutę na coraz większego bohatera wyrastał golkiper Stali Kochalski, który do Mielca trafił właśnie ze stolicy. Niebywałe wyniki polskich klubów. Moglibyśmy mieć dwa zespoły w Lidze Mistrzów "Wojskowi" byli bezradni, a kolejny cios wbił im w 82. minucie wprowadzony niewiele wcześniej na boisko Koki Hinokio. W akcji bramkowej znów popisał się Szkurin, który do swojego dorobku w tym meczu dołożył kolejną asystę. W 90. minucie trafienie honorowe zaliczył Blaz Kramer, ale na więcej wicemistrzów Polski stać już nie było. Tym samym zaliczyli oni czwartą z rzędu porażkę w lidze Jakub Żelepień, Interia