To był mecz dla skrajnie wytrawnych koneserów i na taki zapowiadał się długo przed pierwszym gwizdkiem. Prognozy okazały się trafne. Ligowe szachy w mocno ubogim wydaniu. Puszcza Niepołomice z goryczą degradacji pogodziła się już po poprzedniej kolejce. Teraz mogła tylko zacierać niewygodne fakty - ostatnie miejsce w tabeli i serię ośmiu potyczek bez zwycięstwa. Komplet punktów w starciu z Widzewem zapewniał jej odbicie od dna, tyle że ten scenariusz okazał się poza zasięgiem. Łodzianie zachowali miejsce w krajowej elicie na kolejny sezon, ale w ostatnich tygodniach grali futbol do cna kulawy. Wystarczy przypomnieć, że w pięciu poprzednich kolejkach zdołali ugrać ledwie punkt. Potwierdzają się doniesienia ws. Goncalo Feio. Ogłosił to na konferencji, koniec domysłów Puszcza z kolejnym guzem na dnie tabeli. Degradacja nie skończyła koszmaru Pierwsza połowa tego spotkania przez całe trzy kwadranse prosiła się o zapomnienie. Ale właśnie w tej części gry mogła paść rzadkiej urody bramka. Krótko przed przerwą do rzutu wolnego podszedł Lubomir Tupta, a po jego uderzeniu piłka nieznacznie minęła spojenie słupka z poprzeczką. Nie szkodzi, że po rykoszecie. Po zmianie stron jako pierwsi postraszyli goście. Uderzenie z dwunastu metrów Antoniego Klimka okazało się jednak niecelne, mimo że nie naciskał go żaden z rywali i w zgodnej opinii obserwatorów akcja powinna zakończyć się golem. Była to pierwsza i jedyna okazja bramkowa niepołomiczan. W 61. minucie było już 1:0 dla Widzewa. Ponownie w roli głównej wystąpił Tupta. W polu karnym Puszczy miał przed sobą dwóch rywali, z braku lepszego pomysłu uderzył kąśliwie po ziemi i trafił tuż przy słupku. Futbolówka pomknęła poza zasięgiem ramion Kewina Komara. Kilka chwil później prowadzenie gospodarzy mogło być dwubramkowe. Po niefortunnej interwencji Konrad Stępień bliski był gola samobójczego. Od nieszczęścia dzieliły go ledwie centymetry. Gdy do końcowego gwizdka pozostawał kwadrans, arbiter przerwał spotkanie. Powodem było znaczne zadymienie boiska spowodowane pirotechniką. Przymusowa pauza trwała trzy minuty. Po wznowieniu rywalizacji na jeszcze jeden cios zdobyli się widzewiacy. Wysokie zagranie z gracją w polu karnym rywala opanował Fran Alvarez, wywiódł w pole Komara i - mimo że miał przed sobą jeszcze dwóch defensorów - umieścił piłkę w siatce. Tym samym w grze Puszczy zauważyć trzeba postęp. W poprzednich kolejkach traciła kolejno pięć, osiem i trzy bramki. Teraz pozwoliła przeciwnikom tylko na dwie. W I lidze wcale nie musi być łatwiej.