Obie drużyny walczą w tym sezonie o zupełnie inne cele. Wydawało się, że "Portowcy", po świetnym początku roku, włączą się do walki o mistrzostwo Polski. Zostali jednak najpierw zatrzymani w Warszawie, gdzie zremisowali z Legią 1-1, a potem zupełnie niespodziewanie przegrali w Lubinie z Zagłębiem 0-2, na dodatek Kamil Grosicki nie wykorzystał rzutu karnego. Zespół Jensa Gustafssona przyjechał więc do Kielc, aby wrócić do prezentowanego jeszcze nie tak dawno poziomu. Tymczasem Korona w tym roku wygrała zaledwie jeden mecz, z ŁKS-em 2-1 12 lutego. I choć momentami prezentowała dobry poziom, czego przykładem remis z Legią 3-3, choć przegrywała 1-3, czy odpadnięcie z ćwierćfinału Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok 1-2, ale dopiero po dogrywce. Po sobotnich wynikach w PKO BP Ekstraklasie podopieczni Kamila Kuzery spadli do strefy spadkowej, więc dla nich każdy punkt jest na wagę złota. Ekstraklasa. Pierwsza połowa dla Korony W Kielcach spotkanie lepiej układało się dla gospodarzy, którzy już w 18. minucie strzelili gola, Dawd Błanik, ale sędziowie nie uznali go słusznie z powodu spalonego. Cztery minuty później nie było już żadnych wątpliwości. Z rzutu rożnego dośrodkował Marcel Pięczek, a Nono uderzeniem głową z kilku metrów posłał piłkę do siatki. Korona schodziła na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem. W 42. minucie Jacek Podgórski przedarł się przy linii końcowej i wystawił piłkę Błanikowi, który tym razem zgodnie z przepisami pokonał Valentina Cojocaru. W przerwie trener Gustafsson dokonał dwóch zmian. Zeszli Joao Gamboa i Wahan Biczachczjan, a ich miejsce zajęli Alexander Gorgon i Rafał Kurzawa. I goście zaczęli odrabiać straty. Najpierw goście dostali rzut karny po zagraniu ręką, które sędzia Piotr Lasyk odgwizdał dopiero po interwencji VAR-u i zobaczeniu powtórki na monitorze. Do "jedenastki" podszedł Grosicki i tym razem nie zawiódł, choć Xavier Dziekoński rzucił się w dobrą stronę, to jednak nie zdołał sparować piłki. Była 54. minuta. Ekstraklasa. Druga połowa dla Pogoni Chwilę później gospodarze znowu powinni mieć dwubramkowe prowadzenie, ale Jewgienij Szykawka przegrał pojedynek sam na sam z Cojocaru. Natomiast w 67. minucie był już remis. Grosicki wrzucił piłkę z prawej strony, Efthymios Koulouris trochę przypadkowo, ale zgrał ją pod nogi Gorgona, a ten potężnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał szans Dziekońskiemu. W 90. minucie Korona mogła przechylić szalę na swoją korzyść. W pole karne wpadł Adrian Dalmau, który oddał strzał, ale piłka odbiła się tylko od słupka. Taki wynik na pewno nie ucieszył żadnej ze stron, choć gospodarze opuścili strefę spadkową.