Po porażce u siebie 0-2 ze Spartakiem Trnawa, w rewanżu legioniści wygrali na wyjeździe 1-0, mimo że kończyli mecz w dziewiątkę. Skromna wygrana nie wystarczyła i Legii pozostała rywalizacja w eliminacjach Ligi Europejskiej. Mioduski był po meczu w szatni swoich piłkarzy. - Nie było dużo rozmów, nastrój nie był wesoły - powiedział na antenie TVP. - Nie spodziewaliśmy się tego, ten dwumecz został przegrany w Warszawie. Mieliśmy pecha jeśli chodzi o całą otoczkę tamtego meczu. Widać było dzisiaj, że jesteśmy dużo lepszą drużyną - podkreślił prezes Legii. - Zabrakło trochę szczęścia, ale nie możemy liczyć na szczęście - zaznaczył. Ci, którzy liczyli, że zaraz po meczu Mioduski ogłosi dymisję trenera Deana Klafuricia, mogą być rozczarowani. - W Legii zawsze jest tak, że każdy trener ma wygrywać, szczególnie takie dwumecze. Najważniejsze dziś jest to, że gramy za cztery dni ważny mecz w Warszawie, a potem znów o puchary, bo dziś nie odpadliśmy z pucharów. Dziś mamy ścieżkę jasną, żeby grać w fazie grupowej LE - powiedział. - Jest jak jest, musimy sobie z tym radzić. Widziałem dzisiaj serce i wolę walki, które chcę widzieć w Legii. Szatnia jest razem i dała z siebie wszystko, jedziemy dalej - zaznaczył. - W tym momencie nie jestem w stanie myśleć o zmianie trenera, potrzebna jest stabilizacja. Latem wzmocniliśmy zespół i nie powinniśmy być w tym miejscu, w którym jesteśmy - powiedział Mioduski. Już od wielu tygodni na następcę Klafuricia typowany jest jeszcze niedawny selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka. - Szanuję trenera Nawałkę, natomiast dzisiaj to nie jest temat i tyle - uciął spekulacje prezes Legii. WS, MB