Będący w przebudowie zespół Górnika długo nie mógł sforsować defensywy drużyny z Mołdawii. Udało się to kilka minut przed końcem. - Wiadomo, u siebie te bramki liczą się za dwa. Chcieliśmy też zagrać na zero z tyłu i to się udało. Pierwsza połowa z tego meczu jest więc przez nas wygrana. Trzeba też pamiętać, że doszli do nas nowi zawodnicy. Dlatego cieszymy się, że został zrobiony taki mały kroczek i z optymizmem spoglądamy w przyszłość - mówi Matuszek. Górnik mógł wygrać wyżej, ale w pierwszej połowie w poprzeczkę z rzutu wolnego trafił Igor Angulo, a potem po strzale głową w wykonaniu Daniego Suareza piłka też wylądowała na poprzeczce. - Te sytuacje były. Nie było to może jakieś stuprocentowe okazje, ale często gościliśmy pod bramką przeciwnika. Z tego trzeba się cieszyć, aczkolwiek skuteczność mogła być lepsza. Nie ma jednak co marudzić - zaznacza kapitan czwartego zespołu Ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Szymona Matuszka pytamy o ocenę rywala. - Nie chcę oceniać. Więcej na ten temat będzie można powiedzieć po dwumeczu - odpowiedział krótko. Doświadczony pomocnik grał wczoraj bardziej defensywnie z uwagi na widocznego z przodu Szymona Żurkowskiego, który zakończył mecz z czerwoną kartką. - Szymona rozpiera energia. Można powiedzieć, że zwiększają się jego inklinacje do gry ofensywnej. Staje się coraz bardziej kreatywny, stąd moje zadanie jest takie, żeby jeszcze bardziej go ubezpieczać. Poza tym, długo było 0-0, a my dużą liczbą zawodników atakowaliśmy, więc trener uczulał, żebyśmy mieli chłodną głowę i gdzieś tam też nie zapominali o tyłach. Starałem się wywiązywać z tego zadania - podkreśla Matuszek. Rewanż na stadionie w Kiszyniowie w czwartek 19 lipca. Michał Zichlarz, Zabrze