O zmianach mówiło się już od dłuższego czasu. Podkreślano, że zabieranie punktów jest niesprawiedliwe i wypacza rywalizację sportową. Zwłaszcza w pierwszej części sezonu, kiedy kluby z czołówki nie do końca poważnie podchodziły do meczów w lidze. Efekt tego był taki, że po pierwszych kilku kolejkach Legia Warszawa czy Lech Poznań znajdowały się albo na dnie tabeli, albo w jej dolnych rejonach. Od nowego sezonu na bimbanie wakacyjną porą nie będzie można sobie pozwolić, bo wszystkie punkty wywalczone na boisku będą ważne do końca sezonu. - W grudniu zaczęliśmy podsumowanie ESA37 w obecnym kształcie. Większość jest za tym, żeby utrzymać taki system rozgrywek. Podział punktów był jedynym problemem, pojawiały się głosy, że jest niesprawiedliwy. Wysłaliśmy rekomendację do PZPN o jego usunięcie z regulaminu. Jeśli zarząd PZPN zatwierdzi zmiany 25 maja, to wtedy w nowym sezonie nie będziemy dzielić punktów - powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej Dariusz Marzec, prezes Ekstraklasy. Co ciekawe, gdyby takie zasady obowiązywały w bieżącym sezonie, na pierwszym miejscu byłaby Jagiellonia z jednym punktem przewagi na Legią. Inaczej wyglądałby też dół tabeli, bo taką samą - najmniejszą - liczbę punktów miałyby: Piast Gliwice, Górnik Łęczna i Ruch Chorzów. Inne poważniejsze zmiany przynajmniej przez dwa najbliższe sezony nie wchodzą w grę. Do 2019 roku ważna jest umowa na prawa transmisyjne z Canal+ i Eurosportem, która obejmuje 37. kolejek. Nie ma możliwości, żeby w jakikolwiek sposób zlikwidować podział na grupy. A później? Sprawa jest otwarta. Półtora miesiąca temu Zbigniew Boniek jasno mówił, że liga powinna zostać powiększona i liczyć osiemnaście zespołów. Innego zdania jest Ekstraklasa. Ligowa spółka wynajęła nawet firmę analityczną z Holandii, która gruntownie przyjrzała się polskiej piłce. Opinia była taka, żeby ligę... zmniejszyć do czternastu zespołów. Taki scenariusz jednak nie wchodzi w grę. A powiększenie? Na pierwszy rzut oka każdemu powinno się podobać, ale jeśli przyjrzeć się temu bliżej, to wątpliwości jest dużo więcej. Przede wszystkim osiemnaście zespołów, to osiemnastu chętnych do dzielenia pieniędzy z praw mediowych. A druga kwestia to problemy infrastrukturalne. - Nie przewidujemy zmiany liczby drużyn, choć moje prywatne zdanie jest takie, że w pierwszej kolejności powinniśmy powiększyć standardy w I lidze. Z czołowej ósemki sześć nie spełnia wymogów licencyjnych - mówi Marcin Stefański, dyrektor Logistyki Rozgrywek. Trudno się z nim nie zgodzić. Stefański, mówiąc o klubach, które nie miałyby problemów z licencją, miał na myśli Górnik Zabrze i Podbeskidzie Bielsko-Biała, które jeszcze rok temu były w elicie. Sandecja, która już zapewniła sobie awans, swoje mecze będzie rozgrywała w Krakowie lub Mielcu, bo stadion w Nowym Sączu nie spełnia wymagań do organizacji meczu w Ekstraklasie. Ekstraklasa chce też zwiększyć limit obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. Od tego roku na boisku mogą przebywać tylko dwaj piłkarze, nie mający unijnego paszportu. Spółka zarządzająca rozgrywkami chciałaby, aby takich zawodników mogło być trzech. Na to są jednak małe szanse, bo gorącym zwolennikiem ograniczeń jest Zbigniew Boniek. Krzysztof Oliwa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz