"Kosa" nie może wytrzymać, gdy ogląda mecze Ekstraklasy, w których zespoły wystawiają jedynie po dwóch-trzech Polaków do wyjściowego składu. - Nie wróży to dobrze naszej reprezentacji - kręci głową. Odkąd weszliśmy do Unii Europejskiej, w ramach jej regulacji o swobodzie wyboru miejsca pracy, każdy obywatel wspólnoty traktowany jest jak Polak. Zaroiło się u nas od Słowaków (obecnie jest ich 21), Chorwatów (15), Hiszpanów (13), Słoweńców (10) i Czechów (8). - Mamy masę obcokrajowców w lidze, ale na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy są reprezentantami swoich krajów. A pozostali? Kim oni są? Skąd się wzięli? Czy aby nie z łapanki? Co robią dla polskiej piłki, poza tym, że zabierają miejsce naszej młodzież? - stawia serię pytań Roman Kosecki. Ma rację o tyle, że na przykład żaden z najchętniej ściąganych przez nasze kluby Słowaków nie jest powoływany do reprezentacji swojego kraju! Były klasowy pomocnik Atletico Madryt idzie dalej: - Za bardzo śmierdzi mi tu chorymi układami na linii menedżer - dyrektor sportowy, prezes klubu, przemiałem pieniędzy, bo argumenty piłkarskie na ogół nie przemawiają za tą falą obcokrajowców w Ekstraklasie - podkreśla. "Kosa" wnioskuje, by równolegle z unijnymi przepisami wprowadzić regułę, obligującą każdy klub Ekstraklasy do wystawienia co najmniej pięciu Polaków. - Wolny rynek pracy w UE wolnym rynkiem, ale my powinniśmy dążyć do tego, by w Ekstraklasie grało co najmniej pięciu Polaków w każdej drużynie. I to wystarczy, bo łącznie z rezerwowymi otworzymy rynek dla naszych zawodników, a selekcjoner reprezentacji dzięki temu będzie miał w kim wybierać - uważa Kosecki. - Przecież zawsze możemy wprowadzić taką wewnętrzną regulację, która nie będzie się kłóciła z unijnymi przepisami. Pan Roman jest zdania, że w niższych ligach zawodowych 1. i 2. limit Polaków powinien być jeszcze wyższy: siedmiu dla 1. i ośmiu dla 2. ligi. W niższych ligach amatorskich zabroniłby rejestracji "stranierich". - Chyba, że któryś z nich ma polski paszport - zaznacza. - Zbyt dobrze pamiętam brazylijską Pogoń Szczecin i to, jak się skończyła jej przygoda. Romanowi Koseckiemu nie podoba się także pomiatanie trenerami, do jakiego od lat dochodzi w Ekstraklasie. W tym sezonie łatwiej wyliczyć kluby, które nie zmieniły szkoleniowca w tym sezonie niż te, które dokonały roszad w sztabie szkoleniowym. Licząc od lipcowego zastąpienia Jerzym Brzęczkiem Marcin Kaczmarka w Wiśle Płock, w naszej najwyższej klasie rozgrywkowej doszło aż do 15 zmian trenerów! Trener z najdłuższym nieprzerwanym stażem w Ekstraklasie to Nenad Bjelica, który Lecha Poznań prowadzi zaledwie od roku i siedmiu miesięcy! - Trenerzy są niesprawiedliwie traktowani względem klubów. Mogą tylko raz zmienić pracodawcę w ciągu sezonu, chyba że przeniosą się do niższej ligi. Kluby mogą dokonywać nawet pięciu zmian trenerskich w sezonie i nic się im nie dzieję. Wprowadziłbym regulację, zgodnie z którą żaden klub nie może mieć więcej niż dwóch trenerów w sezonie i byłoby normalniej - uważa "Kosa". - Nasza karuzela z trenerami to jedno wielkie szaleństwo!Trudno się z panem Romanem nie zgodzić: bez ciągłości procesu szkoleniowego nie będzie postępów w grze drużyn. Były wiceprezes PZPN-u dziwi się głosom, które nawołują do ograniczenia składu Ekstraklasy do 10-12 drużyn.- Jesteśmy zbyt dużym krajem, by w lidze mieć tylko 12 drużyn, tak jak mają Szkoci. Miasta nie po to inwestują w stadiony, a kluby w zespoły, by wiecznie siedzieć na zapleczu Ekstraklasy. Powinniśmy rozszerzyć ligę do 18 drużyn, a wówczas mogą z niej spadać trzy zespoły i trzy awansować - uważa.Kosecki wskazuje na kolejny plus takiego rozwiązania - 18-zespołowa Ekstraklasa oznacza 34 kolejki, w miejsce dotychczasowych 37. Terminarz byłby zdecydowanie luźniejszy. Ten na przyszły sezon przewiduje grę niemal do Wigilii i od początku lutego, a nie od drugiego weekendu jak w tym roku. Znakomitego przed laty reprezentanta Polski drażni panująca moda stawiania na siłę na zagranicznych ligowców i trenerów.- Świetnie pasuje tu powiedzenie "cudze chwalicie, swego nie znacie". Często przy wypadach do egzotycznych krajów rozkoszujemy się tamtejszymi specjałami, ale po powrocie do Polski uzmysławiamy sobie, że nic nie smakuje tak bardzo jak biała kiełbasa, żurek, golonka, pierogi, kapuśniak. Nasze jest najlepsze i w kuchni, i w piłce - cmoka "Kosa". - Dlatego nie szukajmy kwadratowych jaj za granicą.Kosecki dziwi się, że tak niewiele polskich klubów promuje polską młodzież. W klasyfikacji Pro Junior System, gdzie PZPN sowicie wynagradza zwycięzców (1,5 mln zł), o palmę pierwszeństwa biją się Górnik Zabrze z Lechem Poznań, o trzecią lokatę walczą Cracovia, Piast, Pogoń i Zagłębie Lubin. Pozostałe kluby poddały się bez walki.- Polskim klubom brakuje wizji. Niektórzy ją mają, ale jak siadają w telewizji. Gdy z niej wyjdą i wrócą na własne podwórko, to łapią się za głowę: "Boże, jaki tu bałagan!" - kąśliwie komentuje Roman Kosecki.Już w sobotę czekają nas zmagania 30. kolejki Lotto Ekstraklasy, a później podział ligi na dwie "ósemki", tym razem bez podziału punktów. Michał Białoński