Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj! Podczas spotkań pierwszych kolejek tego sezonu piłkarze zmagali się z niemal 40-stopniowymi temperaturami. Dlatego sędziowie zarządzali dodatkowe przerwy "napojowe" podczas gry. Współpracujący w przeszłości z kadrą narodową specjalista podkreślił, że zawodnicy są coraz bardziej świadomi potrzeb swoich organizmów. "Nie trzeba wiele wyjaśniać. To profesjonaliści. W czasie przerw w trakcie ostatnich meczów okrywaliśmy zawodników zimnymi ręcznikami, podawaliśmy łatwo się wchłaniające napoje izotoniczne, podobnie po spotkaniach" - stwierdził. Przyznał, że takie ekstremalne temperatury wywołują zdwojoną uwagę sztabów medycznych. "Jak w każdej pracy, szczególnie związanej z dużym wysiłkiem fizycznym, zawsze może dojść do jakiejś nieprzewidzianej sytuacji. W niedzielę w Białymstoku (Ruch grał z Jagiellonią) było strasznie gorąco, na szczęście falę upałów mamy już sobą i jest normalnie" - podkreślił. Wyjaśnił, że te "zlodowaciałe" ręczniki były efektem podpatrzenia chłodzących kamizelek używanych przez reprezentantów Holandii. "Wobec braku takiego sprzętu zastosowaliśmy własny" - żartował. Podkreślił, że zima również wymaga od fizjoterapeutów szczególnego podejścia. "W tym przypadku chodzi głównie o ochronę marznących palców stóp piłkarzy w cienkim przecież obuwiu. Używamy maści podobnych do tych, stanowiących wyposażenie ludzi chodzących po górach" - powiedział Duś. Zaznaczył, że adaptacja do upału czy niskich temperatur jest sprawą bardzo indywidualną. "Jeden marznie bardziej, drugi mniej. Każdy z nas jest inny. A jeśli chodzi o Ruch, to u nas zawsze grają sami twardziele" - zakończył Duś.