Gdy zapytałem niedawno Valckxa o to, czy w rozmowach z kandydatami na wiślaków zdarzyło się, by ktoś odmówił z uwagi na to, że nie chce występować w Polsce, która od dawien dawna nie ma przedstawiciela w Lidze Mistrzów, ten bez chwili wahania odpowiedział: "Nic takiego się nie zdarzyło. Nie tylko z uwagi na to, że ja z Robertem stanowimy gwarancję normalności, ale też ważne jest to, iż z polska liga stanowi trampolinę, z której można się wybić tam, gdzie grają i płacą lepiej". Sprowadzenie Kewa Jaliensa jest faktem, który jeszcze dobitniej niż słowa Stana potwierdza zmiany w postrzeganiu Polski i jej ligi. Przyjazd tej klasy piłkarza do naszej ligi oznacza, że wyszliśmy na dobre "z drewnianych domków" (cytat za rodakiem Valckxa i Jaliensa - Leo Beenhakkerem). Oczywiście 32-letni Kew nie przyjechał, by się u nas promować, bardziej po to, by dorobić do emerytury, a na pewno też w tym celu, by liderować w przebudowywanej od lata drużynie. Od Valckxa usłyszałem też, że Wisła nie zamierza tworzyć kominów finansowych i żaden piłkarz nie będzie miał kontraktu znacząco odbiegającego od pozostałych. Akurat tę wypowiedź potraktuję jako PR. "Białej Gwieździe" nie jest na rękę reklamowanie, że oto zawodnik "X", czy "Y" dostał niebotyczne zarobki. Taka informacja mogłaby pociągnąć za sobą tylko jeden skutek: kolejkę wnioskujących o podwyżkę. Trudno oczekiwać jednak, by tej klasy zawodnik zgodził się na występy poniżej 300-400 tys. euro za sezon. Ale klub, który zarabia ostatnio krocie na transferach i biletach powinien być przygotowany na płacenie godziwych pieniędzy klasowym piłkarzom, którzy miejmy nadzieję nie zagubią się jak dzieci we mgle w starciu z kolejnym Karabachem, Levadią, czy Dinamem Tbilisi. Zobacz jak grał i strzelał Jaliens w półfinale Pucharu UEFA: Dyskutuj na blogu i zobacz inne teksty Michała Białońskiego