Zobacz szczegóły z Ekstraklasy!Co przyniosła nam w sezonie 2017/2018 najlepsza polska liga? Do trenowania 16 klubów potrzebowała aż 33 trenerów. Szkoleniowcy zmieniani byli jak rękawiczki. Dla porównania, czeska ekstraklasa, która pod względem osiągnięć w Europie pozostaje dla nas niedoścignionym wzorem, w mijającym sezonie wykorzystała tylko 26 trenerów.W naszej Ekstraklasie tylko pięć klubów nie zmieniło trenera: Cracovia, Górnik, Jagiellonia, Arka i Korona. Aż sześć miało po trzech trenerów: Bruk-Bet Termalica, Lechia, Pogoń, Sandecja, Legia i Wisła Kraków. Najdłuższy staż szkoleniowca w Ekstraklasie to rok i dwa miesiące Leszka Ojrzyńskiego, który tego wyniku nie poprawi, bo już ma spakowaną walizkę. Dziś poprowadzi Arkę po raz ostatni. Pozostali szkoleniowcy prowadzą ekipę w najwyższej lidze nieprzerwanie nie dłużej niż od początku sezonu. U Czechów Vaclav Jilek z Sigmy Ołomuniec może się pochwalić ciągłością pracy wynoszącą dwa lata i siedem miesięcy. Skąd u nas taki chaos i brak cierpliwości? Z braku profesjonalnych dyrektorów sportowych, z mocnymi uprawnieniami. Zarządzanie spółkami sportowymi jest przypadkowe, w niektórych przypadkach skrajnie nieodpowiedzialne. Zatrudniamy trenerów "na lata" tylko w zapowiedzi na pierwszej konferencji.Legia Warszawa mogła mieć swego Diego Simeone, który zapewnia pasmo sukcesów Atletico Madryt. Simeone Legii nazywał się Jacek Magiera. Miał jednak pecha. Przegrał trzy mecze, a to przecież niedopuszczalne. W tym momencie klubowi decydenci puścili w niepamięć jego fantastyczne występy w Lidze Mistrzów i postawili na świetnego przecież Romeo Jozaka, który nie przegrał żadnego meczu w życiu (bo nie trenował nikogo). Efekt tej zmiany? Jozak zostanie uznany za jedną z największych trenerskich pomyłek w historii Legii, a znokautowanego wyrzuceniem z klubu trenera niemal natychmiast wziął PZPN, powierzając mu reprezentację do lat 20 przed przyszłorocznymi MŚ w Polsce. Bo Magiera ma wizję, pasję, charyzmę, energię do pracy. Leszek Ojrzyński rok temu przyszedł ratować Arkę przed degradacją. Ze skromnym składem w pełni mu się to udało. W tym sezonie bliższy był awansu do czołowej "ósemki" niż degradacji. W klubie jednak szybko zapomnieli o bólu głowy związanym z zagrożeniem spadkiem. Ten ból zastąpiły sny o potędze. Na razie bezpodstawne, patrząc na potencjał kadrowy.Te same sny o potędze zainspirowały władze Bruk-Betu Termaliki do zwolnienia Czesława Michniewicza, z którym zespół utrzymywał się w czołówce tabeli. Po Michniewiczu zwalniano trenera za trenerem, klubowi do gustu nie przypadki ani Bartoszek, ani Rumak. Dziś w roli strażaka gaszącego pożar występuje Jacek Zieliński. Jeśli Zieliński zapunktuje w Gliwicach, uda mu się zapewnić byt jednemu z nielicznych klubów, którzy do funkcjonowania wykorzystuje wyłącznie prywatne, a nie publiczne środki finansowe.Nietrafne decyzje personalne - zarówno co do zatrudnianych trenerów, jak i piłkarzy - w Legii Warszawa przyniosły jeden korzystny efekt uboczny. Klub z największym potencjałem finansowym nie jest w stanie zdystansować konkurencji na kilka punktów. O tytuł walczy do ostatnich minut sezonu, dzięki czemu rywalizacja jest ciekawsza. W Hiszpanii. Francji, Anglii i Niemczech od kilku miesięcy trwała walka, ale o wicemistrzostwo. W niedzielę Legia nie może przegrać z Lechem w Poznaniu, albo liczyć na potknięcie Jagiellonii w spotkaniu z Wisłą Płock. Całe Podlasie czeka na pierwsze w historii mistrzostwo kraju, a inne kluby wielkości B powinny brać przykład z właściciela "Jagi" Cezarego Kuleszy. Jego zespół, ze skromnym budżetem, walczy ostatnio o tytuł zarówno z trenerem Probierzem, jak i Mamrotem. I niezależnie od tego, czy sprzeda przed sezonem piłkarza X czy Y. Bo Kulesza ma pomysł, piłkarską wiedzę, wyczucie i konsekwencję.Legia sprowadziła wielu piłkarzy zagranicznych, ale jak trwoga, to ratują ją: Malarz, Niezgoda, Kucharczyk, Szymański.- Legia Warszawa ma największy w Polsce potencjał, ale trudno jej go pokazać. Dwa ostatnie mistrzostwa Polski były naciągane, Legia musiała walczyć o nie do samego końca i przez ostatnie lata nie była w stanie osiągnąć przewagi kilku, kilkunastu punktów, jaką mają mistrzowie silnych lig: hiszpańskiej, niemieckiej, angielskiej, czy francuskiej - podkreśla w rozmowie z eurosport.interia.pl ekspert programu "Szybka kontra" Tomasz Frankowski.Jutro Ekstraklasa skończy rozgrywki, a jej szefowie z telewizjami usiądą do stołu negocjacyjnego w sprawie nowego kontraktu. Czy chaos w polityce sportowej i transferowej pójdzie w niepamięć?Michał Białoński