Wisła słabo zaczęła, ale w 37. minucie Łukasz Garguła zapewnił jej prowadzenie. Kłopoty drużyny trenera Franciszka Smudy zaczęły się kwadrans po przerwie. Najpierw po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce boisko musiał opuścić bośniacki obrońca Gordan Bunoza. Chwilę później, po rzucie wolnym, Francuz Herold Goulon wyrównał. Potem jeszcze Jakub Wójcicki i Brazylijczyk Luis Carlos wpisali się na listę strzelców i beniaminek wygrał po dwóch kolejnych porażkach. "Biała Gwiazda" we wcześniejszych 11 występach straciła tylko pięć goli, ale jej defensywa wciąż jest najlepsza w lidze. - Żyliśmy od meczu do meczu tym, że jeszcze nie przegraliśmy. Teraz pierwszą porażkę mamy już za sobą i oby była to jednocześnie ostatnia - powiedział po meczu Smuda. Wisła z dorobkiem 21 pkt wciąż zajmuje trzecie miejsce w tabeli, a co najmniej do niedzielnego wieczora liderem będzie Górnik. Zabrzanie w piątek w dramatycznych okolicznościach pokonali Śląsk Wrocław 3-2, choć do 90. minuty przegrywali 1-2, a wcześniej 0-2. Oba gole dla gości uzyskał Marco Paixao. Portugalczyk w Ekstraklasie już ośmiokrotnie trafił do siatki, a w sumie w 18 występach w barwach Śląska zanotował 14 trafień. Gospodarze odpowiedzieli celnym strzałem Radosława Sobolewskiego i niemal do ostatniego gwizdka sędziego wydawało się, że będzie to honorowa bramka. Jednak już w doliczonym czasie gry najpierw rezerwowy Bartosz Iwan, a kilkanaście sekund później Prejuce Nakoulma zapewnili Górnikowi zwycięstwo. Żaden z zawodników nie był jednak głównym bohaterem wieczoru w Zabrzu. Kamery i obiektywy aparatów fotograficznych były skierowane przede wszystkim na trenera miejscowych Adama Nawałkę, który ma największe szanse, by zostać selekcjonerem reprezentacji Polski. - Dla takich meczów warto ciężko pracować, opłaca się wylewać na treningach pot, krew i łzy - przyznał po spotkaniu, a na temat drużyny narodowej rozmawiać nie chciał. Górnik ma 25 pkt, o jeden więcej niż Legia, która w niedzielę podejmie Piasta Gliwice. Goście pierwsi zdobyli gole, a mimo to przegrali również w konfrontacjach Korony Kielce z Jagiellonią Białystok (4-1) i KGHM Zagłębia Lubin z Widzewem Łódź (3-1). Warto odnotować po dwa trafienia Przemysława Trytki z Korony, która nie przegrała od czterech kolejek, Adriana Błąda z Zagłębia oraz siódmą bramkę w sezonie Łotysza Eduardsa Visnakovsa z Widzewa. Orest Lenczyk odnotował pierwsze zwycięstwo jako szkoleniowiec drużyny z Lubina, która wyprzedziła sobotniego rywala i wydostała się ze strefy spadkowej. Widzew doznał piątej wyjazdowej porażki w tym sezonie, a bilans bramek w tych potyczkach to 3-15. W Gdańsku z kolei lepiej rozpoczęli mecz gospodarze. Lechia prowadziła z Lechem po golu Brazylijczyka Deleu, ale później dominowali poznaniacy, którzy zdobyli aż cztery gole, a autorem dwóch był Łukasz Teodorczyk. Zespół trenera Michała Probierza zaliczył siódmy występ bez zwycięstwa i po raz pierwszy w sezonie przegrał przed własną publicznością. Z kolei "Kolejorz" z 19 pkt awansował na czwartą pozycję. W pięciu dotychczasowych meczach tej serii padły aż 23 gole. Na żadnym stadionie nie było ich mniej niż cztery. W tym sezonie rekordowa pod tym względem była 7. kolejka, kiedy kibice zobaczyli 28 bramek. W niedzielę, oprócz pojedynku w Warszawie, Cracovia - bez udziału publiczności - zmierzy się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Na poniedziałek zaplanowano spotkanie Ruchu Chorzów z Pogonią Szczecin. Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy