Ekstraklasa. Maciej Murawski: O ósemkę będą drżeć Pogoń Szczecin i Wisła Kraków
- Górna ósemka bez Lecha będzie czymś nienaturalnym, ale piękna historia i duży budżet to nie wszystko. Pogoń cierpi bez Sebastiana Walukiewicza. Oglądanie Wisły daje frajdę, ale dla zespołu będzie ważne, czy do gry wróci Kuba Błaszczykowski – podkreśla w rozmowie z Interią przed ostatnią kolejką Ekstraklasy Maciej Murawski.

Damian Gołąb: Jagiellonia jest blisko gry w grupie mistrzowskiej, szanse Korony Kielce są iluzoryczne. W ostatniej kolejce o dwa miejsca w ósemce powalczą więc głównie Pogoń Szczecin, Lech Poznań i Wisła Kraków. Kto pana zdaniem będzie musiał obejść się smakiem?
Maciej Murawski, były reprezentant Polski, dziś ekspert Canal+: To jest nasza Ekstraklasa i dosłownie wszystko jest możliwe. Jagiellonia grała jednak we wtorek w Pucharze Polski, a w naszych realiach to jednak obciążenie. Nie mamy klubów, które mają tak szerokie kadry, by wystawić dwie równorzędne jedenastki. A przecież poprzedni tydzień też był dla klubów bardzo ciężki, grały w lidze w środku tygodnia. Do tego po awansie do finału PP była pewnie euforia i piłkarze z Białegostoku nie położyli się spać o godz. 20. Lech może mieć więc w tym meczu delikatną przewagę. Bardzo prawdopodobne, że wygra.
Wisła zagra w Lubinie z Zagłębiem, które jest już pewne awansu.
- Zagłębie jest w komfortowej sytuacji, ale to nie znaczy, że położy się przed Wisłą. Nie wiem, czy na ten mecz do składu krakowian wróci Kuba Błaszczykowski. A to zawodnik, który ostatnio był już w takiej formie, że robił różnicę na boisku. Zagłębie ma już pewny awans i może trener uzna, że w takim meczu warto dać szansę kilku młodym zawodnikom? A ci mogą sobie nie poradzić z Wisłą. Nie sądzę jednak, że lubinianie potraktują ten mecz luźniej niż zwykle.
Najtrudniej będzie więc mieć Pogoń? Szczecinianie jadą do Warszawy na mecz z Legią.
- Legia musi gonić Lechię Gdańsk i nie może sobie pozwolić na porażki ani straty punktów. Pogoni będzie bardzo trudno o punkty. Wydaje się więc, że to Lech ma największe szanse na ósemkę, a o ostatnie miejsce będą musiały drżeć Wisła i Pogoń.
Pogoń zbiera pochwały, wielu ekspertów docenia pracę trenera Kosty Runjaicia. Ale w tabeli ostatnio nie wygląda to tak różowo, drużyna od trzech meczów nie wygrała. Gdzie tkwi jej problem?
- Pogoń złapała lekki kryzys. Cierpi przez kontuzję Sebastiana Walukiewicza, który jest ważny dla jej sposobu gry. Tak dobrze wyprowadza piłkę i rozgrywa, że bez niego robi się dużo trudniej. Gdy jest w dobrej formie, zespół czuje się, jakby miał o jednego zawodnika na boisku więcej. Trener Runjaić nie jest jednak chwalony za ostatnie 3-4 mecze, a za to, jak wyprowadził Pogoń z kryzysu. Przecież po ośmiu kolejkach Pogoń i Cracovia miały po trzy punkty. A Michałowi Probierzowi i Koście Runjaiciowi udało się zrobić coś niezwykłego. Po ośmiu meczach nikt w Krakowie i Szczecinie nie zakładał, że znajdą się w ósemce. Potrafili jednak wyjść z kryzysu i grać fajny, atrakcyjny futbol.
Podobny ostatnio znów prezentuje też Wisła. Obok Pogoni to jeden z nielicznych klubów, które w tym sezonie nie zwolniły jeszcze trenera. Jak pan ocenia to, w Krakowie robi Maciej Stolarczyk? Zimą stracił kilku ważnych piłkarzy, a udało mu się poukładać ofensywę.
- Trener Stolarczyk nie boi się podejmować ryzyka. Chce, by jego zespół grał ofensywnie, nawet gdy to niebezpieczne i naraża na kontrataki. Idzie swoją drogą. Trzeba się cieszyć, że są trenerzy, którzy potrafią wyegzekwować od zawodników taki sposób gry. Wielu chciałoby grać ofensywnie, ale to nie takie łatwe. Wielu połamało sobie na tym zęby. Gra w ataku pozycyjnym to najtrudniejszy element w piłce. Zmusza do odkrycia się, przesunięcia większej liczby zawodników do przodu. Jeśli nie robisz tego dobrze, najczęściej przegrywasz. A przegrany trener to trener zwolniony. Stolarczykowi grając w taki sposób udało się jednak utrzymać posadę. Były słabsze momenty, np. na początku roku. To wynikało jednak z rozbratu z piłką nowych zawodników. Kuba Błaszczykowski nie grał za dużo w Wolfsburgu, Sławek Peszko był odstawiony w Lechii. Koła zamachowe na bokach musiały więc złapać rytm meczowy. Najważniejsze, że doszli do formy. Wisłę przyjemnie oglądać, bez względu na to, czy się jej kibicuje, czy nie. Daje frajdę, a nie ze wszystkimi polskimi zespołami tak jest.
Wspomniał pan, że Lech ma duże szanse na grę w ósemce. Klub próbuje się pozbierać po spektakularnej decyzji o zwolnieniu trenera Adama Nawałki. Zmiana szkoleniowca była koniecznością?
- Trudno mi powiedzieć, czy to dobra decyzja, czy zbyt wczesna, a może za późna... Zobaczymy to za parę miesięcy. Na pewno było to jednak trudne rozwiązanie dla właścicieli Lecha. Podpisali przecież z trenerem Nawałką i jego sztabem długi kontrakt, liczyli, że dzięki niemu zespół wejdzie na wyższy poziom. Mieli nadzieję na atrakcyjny futbol, na świetny rozwój młodych piłkarzy. Później przyszła jednak smutna rzeczywistość. Lech nie grał dobrze, nie zdobywał punktów. Trzeba więc było coś zrobić, uznano, że pora się rozstać z trenerem. Wyniki nie pomagały Nawałce, ale ważniejsze było chyba to, że bardzo trudno się z nim współpracowało - i właścicielom, i piłkarzom. Pod koniec pracy Nawałki młodzi zawodnicy, tacy jak Kamil Jóźwiak czy Tymoteusz Klupś, grali bardzo mało. A wiadomo, że Lech chce promować takich piłkarzy, zarabia na ich transferach za granicę. To musiało wpłynąć na decyzję o zwolnieniu trenera, która rzeczywiście była spektakularna. Nie była jednak związana tylko z grą i wynikami, negatywnych rzeczy musiało być znacznie więcej.
Ewentualny brak Lecha w ósemce byłby problemem nie tylko dla klubu z Poznania, ale też dla całej ligi? Do niedawna to Lech był przecież uznawany za jedyną drużynę, która może stawić czoła Legii w walce o mistrzostwo.
- To będzie przede wszystkim problem Lecha, bo to klub z ogromnymi ambicjami. Brak awansu do ósemki byłby porażką wszystkich, od piłkarzy po zarząd. Ekstraklasa? Górna ósemka bez Lecha będzie czymś nienaturalnym, zawsze walczył o najwyższe lokaty. Grupa mistrzowska z nim będzie bardziej prestiżowa. To jest jednak sport, nie wystarczy mieć pięknej historii, dużego budżetu i ambicji. Trzeba jeszcze wyjść na boisko i wygrać.
W poprzednim sezonie do gry w górnej ósemce wystarczało 41 punktów. Tym razem potrzeba ich nieco więcej. Trudno chyba jednak stwierdzić, że to znak rosnącego poziomu ligi?
- Poziom po prostu się wyrównał. Różnice między zespołami są niewielkie, przed meczem trudno wytypować wynik. Nie ma drużyny bardzo słabej, która totalnie odstaje i nie jest w stanie punktować. Ale nie ma też takich, które "mielą" innych i odjeżdżają. Kiedyś było tak z Wisłą, Legią czy Widzewem Łódź - miały tak dużą przewagę, że rywale już przed meczem oddawali im punkty. Dziś w Ekstraklasie każdy z każdym może wygrać. W tej chwili najsolidniejsza jest Lechia, ale myślę, że przed żadnym meczem jej piłkarze i trenerzy nie mają pewności wysokiej wygranej. By zgarnąć trzy punkty, muszą wejść na najwyższe obroty. Poziom się wyrównał, ale czy się podniósł?
Europejskie puchary go weryfikują?
- Wyniki naszych zespołów w pucharach nie do końca o nim świadczą. Mecze eliminacyjne wypadają w fatalnym momencie dla polskich drużyn. Mamy krótką przerwę między sezonami, drużyny występujące w pucharach nie mają więc czasu na odpowiednie przygotowania i regenerację. Kadry są wąskie. Oczywiście wyniki w pucharach są jakimś wyznacznikiem poziomu, ale nie jedynym. Trener Probierz wspominał, że często są pocałunkiem śmierci. Gdy przeanalizujemy ostatnie lata, zobaczymy zespoły, które niespodziewanie zakwalifikowały się do pucharów. W kolejnym sezonie miały jednak ogromne problemy - tak było z Ruchem Chorzów czy Piastem Gliwice, a w tym roku z Górnikiem Zabrze. Wyjątkiem jest Jagiellonia, która weszła na wyższy poziom i potrafiła się na nim utrzymać. Nawet Lech i Legia, które mają większe budżety, co roku w trakcie sezonu zmieniają trenera, bo coś jest nie tak. Trzeba się zastanowić, co zrobić z tym, by kluby grające w pucharach miały łatwiej. Na razie mamy ogromne problemy. A wydaje mi się, że potencjał naszych zespołów jest wyższy niż to, co pokazują latem. Trudno budować najwyższą formę na lipiec, gdy liga trwa do grudnia. Ostatnio odpadamy z zespołami, które nie są zbyt wysoko notowane. A przecież choćby Czesi pokazują, że z budżetami podobnymi do naszych drużyn można osiągnąć w Europie coś więcej.
Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz i strzelcyRozmawiał Damian Gołąb








