Kliknij, by przejść do relacji na żywo z meczu Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze Relacja na żywo na urządzenia mobilne z meczu Lechia - Górnik To już prawdziwa plaga. Wczoraj kibice Lecha Poznań środkami pirotechnicznymi przerwali spotkanie z Zagłębiem Lubin. Dziś racowisko urządzili sobie kibice Lechii Gdańsk, już w pierwszej połowie przerywając mecz z Górnikiem. Zastanawiające, jak długo władze ligi mają zamiar tolerować podobne zachowania kibiców. Nie dość, że poziom ligi spada na łeb na szyję, to jeszcze co rusz jesteśmy świadkami kibicowskiej patologii. Tylko od początku sezonu w podobnych okolicznościach przerwanych zostało już kilkanaście spotkań. A przecież w poprzednim nie było wcale lepiej. Niektórzy, jak kibice z Sosnowca, podczas meczu odpalali nawet fajerwerki. Najwyższy czas, by ukrócić szkodliwy proceder. Na boisku więcej do powiedzenia mieli gospodarze. Groźni byli zwłaszcza po stałych fragmentach. Najpierw po kombinacyjnie rozegranym rzucie rożnym z ostrego kąta mocno uderzył Lukasz Haraslin, a później bramkarz Martin Chudy musiał poważnie się natrudzić, by obronić uderzenie Filipa Mladenovicia z rzutu wolnego. Chwilę później doskonałą okazję miał Peszko, jednak nie opanował dobrze piłki kilka metrów przed bramką rywala i zabrakło mu miejsca, by oddać strzał. Dopiero przerwa na racowisko wytrąciła gospodarzy z rytmu. Szybko ich dekoncentrację mógł wykorzystać Igor Angulo, ale król strzelców z poprzedniego sezonu nie trafił w bramkę w sytuacji sam na sam z Duszanem Kuciakiem. Lechia objęła prowadzenie tuż po zmianie stron. Wszystko rozpoczęło się od fatalnej straty Przemysława Wiśniewskiego, dzięki czemu w polu karnym Górnika znalazł się Rafał Wolski. Tam został sfaulowany przez Pawła Bochniewicza. Rzut karny pewnie na bramkę zamienił Artur Sobiech. 1-0. 20 minut przed końcem wyniku meczu powinien podwyższyć Haraslin. Po dobrym podaniu wprowadzone z ławki Macieja Gajosa Haraslin miał przed sobą jedynie bramkarza, ale nie zdołał go pokonać. Niewykorzystana okazja zemściła się na gospodarzach osiem minut przed końcem spotkania. Wtedy to Jesus Jimenez znalazł się w polu karnym gospodarzy, sprytnie ograł Karola Filę, po czym strzelił obok ręki interweniującego Duszana Kuciaka! 1-1. Lechia zajmuje piąte miejsce w tabeli i do liderującego Piasta Gliwice traci jedynie trzy punkty. Górnik jest na 11. miejscu, ma cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Wojciech Górski Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 1-1 (0-0) Bramki: 1-0 Sobiech (52. - z rzutu karnego), 1-1 Jimenez (82.). Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Jarosław Kubicki, Lukas Haraslin. Górnik Zabrze: Mateusz Matras, Erik Janza, Paweł Bochniewicz. Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 9 357. Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Karol Fila, Michał I Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenovic - Sławomir Peszko (68. Maciej Gajos), Jarosław Kubicki, Tomasz Makowski, Rafał Wolski (64. Patryk Lipski), Lukas Haraslin (84. Flavio Paixao) - Artur Sobiech. Górnik Zabrze: Martin Chudy - Boris Sekulic, Przemysław Wiśniewski, Paweł Bochniewicz, Erik Janza - Juan Francisco Bauza (46. Łukasz Wolsztyński), Mateusz Matras (71. Kamil Zapolnik), Szymon Matuszek, David Kopacz (71. Daniel Ściślak), Jesus Jimenez - Igor Angulo. Po meczu Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze (1-1) powiedzieli: Marcin Brosz (trener Górnika): "Na pewno ważne jest dla nas to, że na tak trudnym terenie zdołaliśmy zremisować. Mieliśmy też kolejne sytuacje i co istotne, że po straceniu gola z rzutu karnego wyrównaliśmy. Gratulacje dla naszego bramkarza Martina Chudego, który swoimi interwencjami dał nam szansę na odrobienie strat i spokój w grze. W ostatnich minutach mieliśmy dwa stałe fragmenty i szkoda, że przy ich wykonywaniu nie poszukaliśmy innych rozwiązań. We wtorek czeka nas bardzo ważny pucharowy mecz w Łodzi z ŁKS, do którego musimy się jak najlepiej przygotować". Piotr Stokowiec (trener Lechii): "Nie ma usprawiedliwienia dla takiego wyniku i dla takiej postawy kolejny raz w końcówce meczu oraz momentami dla tak infantylnej gry. Pokazaliśmy w tym spotkaniu sporo jakości i stworzyliśmy dużo sytuacji, ale sami to zniweczyliśmy i możemy mieć pretensje do siebie. Musimy się mocno zastanowić, bo przychodzi 75. minuta i dostajemy paraliżu umysłowego. Zaczynają nam trząść się łydki, gramy niestabilnie i irracjonalnie. To nas trochę weryfikuje i pokazuje, że powtórzenie poprzedniego sezonu, o czym też wiedzieliśmy, będzie niezwykle trudne. Oczywiście ten mecz i ten moment niczego nie przesądzają. Niczego jeszcze nie wygraliśmy i nie przegraliśmy, ale musimy wyciągnąć wnioski i mocno popracować w najbliższym okienku transferowym, bo tej drużynie potrzeba świeżej krwi i nowej energii. I to na każdej pozycji, bo nic tak nie motywuje jak rywalizacja. A na niektórych pozycjach nie ma tej rywalizacji, bo zwyczajnie brakuje nam ludzi". Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy